Para rękawiczek część 2 - 2 lipca c.d.
Kobieta w średnim wieku, niska z włosami do ramion, spiętymi w kitkę wskazała jej krzesło, a sama usiadła za biurkiem.
-Proszę mówić.
-Nazywam się Iwona Kulig. Pochodzę z Polski, mieszkam niedaleko Opola. Od ponad trzech miesięcy przebywam tu nielegalnie. Ja i moje dwie koleżanki zostałyśmy porwane przez Jana Lisowskiego, przynajmniej się za takiego podaje. Pracowałyśmy u niego.
Iwona przerwała. Wszystko to brzmiało tak dziwnie, że sama sobie nie wierzyła. Kto normalny przyznaje się do nielegalnego pobytu za granicą?
-Mam rozumieć, że Pani uciekła?
-Tak.
-A co z pani koleżankami?
-Zostały. Czekają na interwencję policji.
-Dlaczego nie uciekły z panią?
-Żeby zachować pozory. Jakbyśmy uciekły wszystkie, Lisowski zorientowałby się, co jest grane i uciekłby wam, a potem by jeszcze nas ścigał i zabił.
-Kto to jest Lisowski?
-Wiem tylko o nim tyle, że porwał mnie, Nataszę Wodnicką i Natalię Cis. Wywiózł nas jakieś pięć kilometrów stąd, gdzie ma postawiony dom i załatwia interesy z ludźmi z muzycznego show biznesu. Tych, których się udaje, nabiera na grube pieniądze, a potem zostawia ich z niczym, samemu się wzbogacając.
-Jakie interesy konkretnie?
-Nie wiem, nigdy mnie to nie interesowało.
-Była pani u niego trzy miesiące i panią to nie interesowało?
Iwona poczuła, jakby wbito jej sztylet.
-Jak mnie coś nie obchodzi, to się tym nie zajmuję. Codziennie przez cały ten czas myślałam, jak się stamtąd wydostać. Czego pani ode mnie oczekuje?
Te zdania Iwona wypowiedziała lekko podniesionym tonem. Starała się być spokojna, ale emocje brały powoli górę. Świadomość, że jest w tak żałosnej teraz sytuacji ją dobijała i nie wiedziała, jak przekonać policjantkę, że nie oszukuje.
-Konkretów. Przychodzi pani, mówi, że została porwana, ale jakimś cudem jest pani wolna.
-Bo uciekłam! A teraz wy macie jechać po tego starucha i aresztować, żeby nic złego nie zrobił dziewczynom i żebym ja nie bała się wyjść na ulicę.
-Ma pani przeciw niemu jakieś dowody?
-To chyba wy jesteście od szukania dowodów.
-Chce pani go aresztować, tak?
-Tak. Natychmiast.
-Żeby to zrobić, potrzebujemy więcej konkretów. Dowody, poszlaki.
-A zgłoszenie przyjąć możecie? – Iwona postanowiła rozegrać to inaczej.
Policjantka spojrzała na nią ugodowo.
-Proszę podać swój dowód osobisty.
-Nie mam.
-Dlaczego?
-Bo mi go zabrał.
Policjantka zareagowała tak, jak chciała Iwona.
-Dobrze, wobec tego zgłasza pani kradzież dowodu osobistego?
-Tak.
-Proszę podać imię i nazwisko.
-Iwona Kulig. Ale niech najpierw pani wpisze w internet. Powinno być ogłoszenie, że zaginęłam, na polskich stronach.
Policjantka spojrzała na Iwonę.
-Proszę to zrobić. Szybciej wyjdzie na jaw, że mnie tu nie powinno być.
Policjantka niechętnie spełniła jej prośbę. Wpisała w google jej nazwisko z dodatkowym hasłem ‘zaginona’. Wyświetliło się kilkaset linków, wśród nich nawet kilka funpage’y na Facebooku dotyczących zaginionej dziewczyny, których autorem na pewno nie była Iwona. Policjantka nacisnęła pierwszy link, kierujący na serwis z ogłoszeniami ‘24opole’. Na samej górze widniało zdjęcie Iwony. Policjantka zaskoczona spojrzała na dziewczynę.
-Proszę jeszcze wpisać Natalia Cis i Natasza Wodnicka.
Iwona przeliterowała, żeby funkcjonariuszka wiedziała, jak napisać te polskie imiona i nazwiska.
Wyświetlił się link do artykułu „Trzy zaginione”. Na stronie były ich zdjęcia i opisy, jak wyglądały w dniach zaginięcia każdej z nich. Artykuł dotyczył tego, dlaczego w tak krótkim czasie zniknęły trzy dziewczyny i spekulowano, co się z nimi mogło stać, że do tej pory nie odnaleziono nawet ciał. Były wypowiedzi polskich funkcjonariuszy, szefów grup poszukiwawczych i rodzin zaginionych.