Państwo zwyczajni
Aaa... skarbie mój,
Zaśnij proszę dla mnie tu,
Zamknij już oczęta swe,
I się we mnie teraz wtul,
Kobieta podniosła Karolinkę i podeszła do okna. Zaczęła się kołysać z dzieckiem na rękach. Anabel wstała i schowała się za komodą. W pokoju świeciła się tylko jedna lampa w rogu, a pomieszczenie wypełniał blask księżyca. Dziewczyna dopiero teraz dostrzegła kuchenny nóż w kieszeni sukienki postaci. Może po prostu się zapomniała i go tam zostawiła. Ale kim jest ta kobieta i czemu Karolina jej tak ufa? To wydawało się bardzo podejrzane. I co w ogóle Karolina tutaj robi? Kobieta wyciągnęła rękę po nóż.
-Nie bój się skarbie, śpij spokojnie. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić. Będziesz moja na zawsze i ukryję się tam, gdzie już nikt cię nie znajdzie.
Wtuliła mocno do siebie dziewczynkę i silną, zdecydowaną ręką wbiła jej nóż w plecy przecinając serce. Na białej piżamce mocno wypłynęła jasna krew. Kobieta rzuciła Karoliną w podłogę. Wiotkie ciało opadło na panele tworząc wokół siebie kałużę karminowej substancji. Spojrzała się na Anabel, ale jej spojrzenie było puste. Kobieta odwróciła się i rzuciła nożem zagłębiając go w małym ciałku jak w kawałku mięsa. Dziewczyna chowając się jeszcze bardziej za komodą chciała krzyknąć, ale wiedziała, że to i tak nic nie zmieni, a jedynie może ją wpakować w tarapaty. Kiedy tajemnicza postać podeszła bliżej, dziewczynie stanęło serce w gardle. Dlaczego jej matka zabiła własną córkę?