Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część III
"Opowieści z Przeklętej Doliny" "Ucięta Mowa" Część III-cia Nie pamiętał nawet czy podziękował Simonowi. Chyba nawet się z nim nie pożegnał. Schował książkę, żeby nie zamokła i wybiegł z poczty. Skierował się w stronę biblioteki. Poślizgnął się na krawężniku i wylądował twarzą w kałuży. Nie zważał na nic. Wytarł rękawem twarz na tyle by widzieć drogę i pobiegł dalej. Serce biło mu jak oszalałe. Jeszcze tylko dwie przecznice. Przebiegł już prawie całą drogę. Oparł się ciężko o barierkę. Już tylko trzy schody dzieliły go od drzwi. Wskoczył na nie bez namysłu. Chwycił klamkę i szarpnął - były zamknięte od wewnątrz. Uderzył w nie kilka razy pięścią ale grzmot go zagłuszył. Zaklął siarczyście i naparł na drzwi całym ciałem ale ustąpiły dopiero za drugim razem. Błyskawica rozświetliła okolicę gdy wpadł do biblioteki. W przebłysku światła, błyskawice następowały jedna po drugiej już niemal bez przerwy, ujrzał Nikki stojącą w drzwiach prowadzących do głównej sali. Lampa trzęsła jej się w ręce. Dziewczyna z przerażeniem w oczach spoglądała raz na wyłamane z zawiasów drzwi a raz na podnoszącego się z nich mężczyznę. Nie poznała go w pierwszej chwili i krzyknęła: - Co Pan?! Biblioteka jeszcze zamknięta! Niech Pan wyjdzie albo wezwę żandarmów! Odwróciła się i pobiegła do sąsiedniego pomieszczenia. - Nikki! Usłyszała krzyk i szybkie kroki zbliżające się w jej kierunku. Chwyciła stojący na szafce wazon ale nie zdążyła zaczaić się za drzwiami. Z początku myślała, że burza zniekształciła głos mężczyzny i upodobniła go do głosu Johna; że miała tylko przesłyszenia ale gdy stanął w progu i zapalił światło wazon wypadł jej z rąk i potłukł się na drobne kawałeczki. Oparła się o ścianę i zakryła twarz dłońmi. Wyobrażał sobie jak tragicznie musiał wyglądać. Dopiero teraz zauważył krew na rękawie, jednocześnie poczuł dotkliwy ból nosa. Był cały zabłocony, brudny i śmierdziało od niego potem. Nikki uchyliła nieco okno. Otrząsnęła się z pierwszego wrażenia. - Jak Ty wyglądasz. Siadaj, - Przysunęła mu krzesło. - zaraz zrobię Ci okład. Gdy wyszła z sali podniósł i dopasował wyłamane drzwi do zawiasów. - "Prawie idealnie" - Pochwalił sam siebie półgłosem i wyjrzał zna zewnątrz ale nic się nie zmieniło - nadal padał śnieg z deszczem. W taką pogodę mało kto mógłby poznać, że drzwi są już tylko atrapą. John zadowolony ze swego dzieła dopiero teraz usiadł przy stoliku. Dotknął złamanego nosa i pod palcami poczuł lepką ciecz. Jeszcze krwawił. W tej samej chwili usłyszał słowa nagany: - Nie dotykaj. Trzeba to zdezynfekować bo wda się zakażenie. Nikki zbliżała się do niego energicznym krokiem. W rękach niosła mały flakonik z jakimś nieznanym mu specyfikiem i kawałek czystego białego materiału. Wylała przeźroczystą zawartość buteleczki na materiał i zbliżyła "opatrunek" do jego nosa. - Z początku może troszkę szczypać ale wytrzymasz. Przyłóż go do nosa a ja wywieszę kartkę, że biblioteka dzisiaj będzie później otwarta. - Dzisiaj zamykamy bibliotekę. Chwycił ją tak zdecydowanie za rękę, że wypuściła z niej opatrunek. Zaskoczyło ją zachowanie brata. - Dzisiaj nie otwieramy biblioteki. - Zadecydował. - Zapal więcej światła i siadaj. Zawachała się ale zrobiła co kazał. Gdy już siedzieli naprzeciwko siebie John wyjął spod poły płaszcza książkę i w milczeniu, prawie z namaszczeniem położył ją na stole. - To dla mnie? - Nikki prawie krzyknęła z radości i z nieukrywaną nadzieją w głosie. W jej oczach znów tańczyły ciepłe płomyki szczęścia. Chciała podbiec i ucałować brata z radości, że jednak nie zapomniał o jej urodzinach. Ale nie wypadało jej tego robić, nie była już dzieckiem. Dzisiaj stała się kobietą, przynajmniej psychicznie a fizycznie - ciągle wierzyła, że znajdzie tego jedynego. - To nie to co myślisz. - Odwrócił wzrok, żeby nie widzieć rozdzierającego serce zawodu w jej oczach i spojrzał na książkę. - To coś o wiele cenniejszego. - Powiedział jakby chciał się przed nią usprawiedliwić. - Wiesz co to jest? - Książk