Odwrócony.cz.1
Lipcowy poranek ,Tomek otworzył oczy, przeciągnoł się leniwie.- Ciekawe co przyniesie dzisiejszy dzień? - pomyslał?- był to jego pierwszy wolny weekend juz od dluzszego czasu. Nie miał czasu na nic - zobowiązania wobec innych, które go goniły sprawiły że zapomniał, kiedy jest dzień, kiedy noc a o wolnym weekendzie mógł tylko pomarzyć , cóż trzeba coś robic - tak to sobie tłumaczył. Rozkoszujac się porankiem postanowił cos zjeść, zwlókł się z wyrka, wszedł do kuchni z ktorej dobiegały zapachy posiłków, które przygotowywała jego mama. Tomek zjesz śniadanie?- spytała, pewnie że zjem w końcu za nie zapłaciłem - pomyślał a to dlatego, że co jakis czas fundował jej parę banknotów- dla swiętego spokoju , które pomagały mu unikać zbędnych pytań. No, teraz mogę zacząć dzionek- wstając leniwie od stołu, czując na sobie wzrok matki - spojrzał w jej stronę,czytajac ze zmęczonych oczu nurtujące ją pytania. -Może byś ojcu pomógł -usłyszał , jasne burknoł cicho pod nosem. Wiszaącą w powietrzu klótnię przerwał telefon.
- Słucham, słuchaj słuchaj.... znajomy głos Maćka wlewał mu do ucha taką ilość słów, których nie był w stanie ogarnąć.. zapamiętał tylko impreza w dziupli, jaka impreza?- jak to jaka, weekend w końcu baranku o osiemnastej, tam gdzie zawsze- narka.
- A zapowiadał sie spokojny weekend - pomyslał...
Tomek wyszedł na podwórko, rozejrzał sie - wszystko na swoim miejscu jestem u siebie ... z garażu dobiegały znajome mu odglosy - no tak, tatko pochłoniety masą zajęć jakie były w gospodarstwie... czas się wziąć do roboty i ruszył w stronę garażu.
Ojciec, jak zwykle przywitał go ciepło - wszystko w porządku?- spytał.. jasne odpowiedział Tomek, choć zdawał sobie sprawe, że ojciec martwi sie o niego. Pochłoniety pracą, którą miał do wykonania, nie zauważył nawet jak szybko zleciał dzinek - dochodziła siedemnasta - dzień miał sie ku końcowi.... ufff w koncu - pomyslał.... w tej samej chwili zadał sobie pytanie co robic wieczorem w domu?.... zdał sobie sprawę że nie jest na to gotowy.
-Przypomniał sobie o imprezie, ktorą soczyście zareklamował mu Maciek, a na którą nie miał ochoty...jechać nie jechać....?