Obrazy Mistrza
auważył wprawnym okiem domorosłego konesera, że farba jest w paru miejscach grubsza. Ktoś zamalował fragment obrazu. Chwilę później z podnieceniem wymalowanym na twrzy mistrz delikatnie zmywał dodatkową warstwę farby. Ola z niezadowoleniem kręciła swym ślicznym noskiem. Dobrze wiedziała jak to sie źle skończy. Słyszała wiele razy opowieści matki o ojcu. Był podobno drobnym człowiekiem. Ale nie wytrzymała jego choroby. Nie wytrzymała ledwo skrywanych uśmieszków koleżanek, których mężowie byli architektami i inżynierami i w żadnym wypadku nie rozmawiali z obrazami. Gdy Mistrz odkrył czyja twarz była zamalowana zrozumiał wszystko. W jednej chwili sięgnął na półkę po podarte zdjęcie i porównał obydwie twarze. Dzieliło je dokładnie trzynaście lat różnicy. - Och Nasteczko... Dlaczego mi nie powiedziałaś prawdy? - wyszeptał z lekkim wyrzutem - Nie mogłam zniszczyć jej życia. Ale nazwałam ją tak jak ty byś chciał. - Anastazja odczuła pewną ulgę. Nie był na nią zły. Dobrze rozumiał, żę postąpiła rozsądnie. - Ale teraz będziemy już tylko we troje. Jeszcze dziś spalę ich wszystkich. Nawet Nazarejczyka. - czuł, żę życie w końcu się jakoś ułoży. Nastia pozwoliła przytulić się dawnemu kochankowi. Zamnęła oczy, żeby nie widzieć pudełka z tabletkami stojącego na stoliku przy łóżku. - Dobrze mój Mistrzu płótna - Nie lubił gdy tak go nazywała. Ale teraz nie zwracał na to uwagi. Farba miała gorzki smak, który łagodził wieloletnią słoną tęsknotę.