Niespodzianka (Malarz 12)
ściele z początku ery, o przypuszczeniach, że była żoną Jezusa, ale… nawet jeśli tak było nie udowodnisz tego, a świat chrześcijański może nie być gotowy na przyjęcie takiej prawdy. Ty wiesz, że ten rozgłos wcale nie musi przynieść ci chwały, tylko wręcz przeciwnie?
- Mam gdzieś chwałę. – zawiadomił Kryspin patrząc na matkę zdumiony. – Mamuś ja nie twierdzę, że Magdalena była żoną Jezusa, ale jeśli tak było…? Co by w tym było złego, że Jezus miał żonę i czemu miałoby służyć utwierdzanie ludzi w kłamstwie wymyślonym nie wiadomo przez kogo i nie wiadomo w jakim przyziemnym celu?
Ojciec nie uśmiechał się, ale objął jego dłoń i odezwał się dość jeszcze bełkotliwie, nieskładnie, ale bardzo świadomie.
- Synku … wierzę w ciebie… wierzę, że wybrniesz… z tego. Jak wcześniej zwątpiłem tak teraz już nigdy… nie zwątpię. – Uścisnął jego rękę. – Modlę się.
- No to chyba pierwszy raz role się odwróciły. Teraz ja już w siebie nie wierzę. – zaśmiał się cierpko - Głupi jestem, a na moją głupotę chyba nie ma lekarstwa. Głupi jak but tatuś. Przepraszam – wstał i odszedł w ustronne miejsce, aby ojciec nie widział łez w jego oczach. Wrócił po spacerze nad szemrzącymi strumieniami, wizycie w biurze, gdzie uregulował rachunki i porozmawiał z lekarzem. Pożegnał się z rodzicami, zostawił im kluczyki do samochodu i z torbą na ramieniu poszedł do autobusu.
Droga autobusem, zgiełk i rozgardiasz lotniska, lot, telefon do Paula. Wrócił na swoje śmieci, ale nie po to by zostać, ale raczej by pozamykać. Miał zamiar pozabierać z mieszkania niezbędne rzeczy, resztę wyrzucić, sprzedać, lub oddać Paulowi, następnie mieszkanie wystawić na sprzedaż. Chciał się odciąć od tego miejsca i wspomnień z nim związanych na zawsze, wyjechać, poukładać sobie wszystko na nowo. Wizyta u kolegi, kilka zamienionych słów, zgiełk miasta, droga do mieszkania. To miała być ostatnia doba w tym miejscu. Włożył do zamka klucz, chciał przekręcić – nie udało się. Nacisnął klamkę. Mieszkanie było otwarte. Wszedł ostrożnie do środka rozglądając się uważnie. Złodzieje w mieszkaniu? Żadnych dźwięków, porządek zdecydowanie większy niż zostawił przed wyjazdem. Szum wody w łazience. Szedł cicho, odłożył swoją torbę i podskoczył odruchowo zaskoczony dźwięcznym – A buuu – spojrzał. Obok kanapy stało dziecięce nosidełko, a w nim mały szkrab o śniadej skórze i granatowych oczach wywijał nóżkami. Zaskoczenie Kryspina sięgnęło zenitu. Pewnie Paul udostępnił komuś mieszkanie, tylko zapomniał powiedzieć.
- Hm – mruknął pod nosem kucając przy nosidełku – A buu – przywitał się dotykając nóżki maleństwa. – Możesz mi powiedzieć co robisz w moim mieszkaniu? – spytał – Jak się tu wdarłeś?
- A buuu – zaśpiewało maleństwo i umieściło piąstkę w ustach po nadgarstek. Patrzyło szeroko otwartymi oczyma bez cienia lęku.
- No tak. Jak mnie nauczysz swojego języka to na pewno się dogadamy. Ja ciebie też a bu. No ale chyba jest tu z tobą ktoś dorosły. Co? – Kryspin nie dokończył jeszcze tego mówić, gdy w drzwiach pojawiła się kobieca postać. Poderwał się odruchowo i zaniemówił rozpoznając twarz Dominiki.
- Co ty tu robisz? – wypowiedziała słowa, które on miał na