napad
Bolesne uderzenie z buta w kolano, obudziło mój umysł i zachęciło go do ponownego wyjścia ze snu.Oczy zalepione jeszcze snem otworzyły się jakby pytając, o co tu kurwa chodzi?I żałowały tego pytania. Moim pięknym niebieskim oczom ukazał się potężny uzbrojony facet, fakt trochę był odarty z przyzwoitości, przecież budził mnie w samo południe. Skłonny byłem jednak mu to wybaczyć, niewychowany bandzior, wiadomo mógł nie znać savoir-vivre, a na pewno nie znał go jego pomagier. Sprecyzujmy tym pomagierem był M9, wspaniała broń jej czarna lufa i te cholerne 9 mm lśniło w słońcu poranka. Pierwsza wątpliwość jaka pojawiła się w mej głowie, to skąd u licha taki społeczny destruktor ma taką broń? Druga, to czego on chce? Trzecia, to dlaczego zapomniałem rozpiąć spodnie skoro miałem zamiar sikać? Za dużo tych wątpliwości, dość tego trzeba zapytać. Jeden głęboki oddech i .... cios spotkał mój biedny nos. Na szczęście mój rozmówca był naprawdę konkretny w treści którą chciał mi przekazać.
-chodźmy się pobawić w Indian tatusiu !- krzyknął z przerażającą pewnością w głosie
Na szczęście będąc mężczyzną twardym i dającym sobie radę w każdej sytuacji odparłem:
-Maciusiu, tatuś jest zmęczony, daj spokój.
I tym razem wyrwałem się z rąk przeznaczenia, mimo że napastnik i burzyciel mojego spokoju odszedł niepocieszony. Wiedziałem, że wróci.