Marsz Weselnych
t; mso-hansi-font-family:Calibri; mso-hansi-theme-font:minor-latin; mso-bidi-font-family:"Times New Roman"; mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}
Mój mózg ze wszystkich sześciu stron wszechświata, zgniatają ściany. Neurony walczą o każdy dzień by wyjąć swe szpony i kląć. Za tych, co jutro spać pójdą wcześnie, za tych, co mydłem twarze swe myją namiętnie. Walczą. Wiatrem smagane, deszczem oblane, idą przez burzę niepożądane. Myśli. I gdy już dłoń swą nękam brzemieniem, słyszę tych słów ostatnie tchnienie, co jak rzecz krucha pada, pęka, wybucha. Za tych, co twarzą stoją wciąż prosto, za tych, co dniem żyją a śpią nocą. Krzyczę. Spazmy świętości ciekną po czole, słone, wciąż gorzkie, zatrute znojem i dziwek smakiem wczorajszym. Ma dłoń. Dziwna sprawa. Piętrzy się, wije wokół brzytw wielu, wokół ich palcy na szyi siada. Sine oczy, sine usta, sina dusza i śmiech ze zgrzybiałych zębów tryska swym szlamem. Drgnienie, haust nieświeżego tlenu. I po co? Na co nam wszystkim to jest? Po to, aby żyć, i po to, aby jeść, i po to żeby gnić każdej nocy inaczej. Wesołe życie mego druha na pełnym życia grobie gdzie tętni tak wesoło pieśń:
Pora
wstać, pora iść
Tam
gdzie śniegi topią śniedź
Tam
gdzie ognie gaszą liść
Gdzie
już wszystko tonie w snach
Tak,
więc tylko wstać i iść
Różowe pupcie Dup na wysokim stołku parzą się już przy trzydziestu stopniach. Jeden stopień, drugi stopień, trzeci stopień, całych schodów, szczebli bieg. Zmurszałe słowa bez wyrazu snują się po szybie widząc krople z twoich ust.
Cisza.
Już nastaje.
Jest.
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora