Makabreska
Opowiedział mi znajomy przechodnią historyjkę. Młoda para zatrzymała się przy drodze, czy też ich zatrzymali, może to było na odludnym parkingu, różne warianty mają przechodnie historyjki. W każdym razie napadli na nich jacyś ludzie, on chyba znał ich z widzenia, bo potem musiał ich dopaść, a może później się dowiedział, różnie to bywa w przechodnich historyjkach. Było ich około pięciu. Połamali mu nogi, związali i bijąc go, gwałcili jego dziewczynę każdy po kolei. Zrobili swoje i zostawili ich. W sądzie im się upiekło, bo brak świadków, dowodów, alibi, prawnicy itd., różnie to bywa w przechodnich historyjkach. Dziewczyna była w takiej traumie, że gdy częściowo doszła do siebie, stwierdziła, że nie mogą być dłużej razem po tym, co się stało. On utwierdziwszy się w jej woli, spełnił ją. Rozstali się, a była to wielka miłość. Z niewielką pomocą znajomych albo i nawet sam (bo różnie to bywa…) odnalazł sprawców. Dotarł do każdego z nich i zabił, a jeśli okoliczności pozwoliły uprzednio brutalnie pobił. Zatłukł ich i popełnił samobójstwo czy też sam zgłosił się na policję, różne są warianty przechodnich historyjek. Choć nie cofnęło to tragedii, a zrodziło kolejną, to być może uratował inne potencjalne ofiary bandytów, którzy już nikomu nie zaszkodzą. Więc dobro to nie tylko budowanie i odbudowywanie tego, co zło niszczy i odbiera. Profilaktyczna destrukcja również wchodzi w grę. W pewnym sensie mu się udało. Tak jak kobiecie, która wysiadła z auta, by odciągnąć wielką gałąź zastawiającą jej drogę przez las, nie zważając na trąbienie i mruganie światłami przez kierowcę tira stojącego za nią. Gdy udrożniła częściowo przejazd kierowca podszedł do niej i uświadomił, że trąbił i dawał znaki światłami, bo zauważył jak do jej opuszczonego wozu wbiega z krzaków jakiś człowiek, który zauważywszy, że został zauważony uciekł w las. Według jednej z wersji historyjki przechodniej na tylnim siedzeniu pozostała po nim pamiątka – żyłka do duszenia ofiar…