Lucky Strike
Mniam, dobre te Lucky Streiki. Nie mieli sześćdziesiątek szóstek, babka w sklepie mi dała te. Dopiero na zewnątrz zauważyłem, a zapach na stacji... Wystarczy, że chce mi się rzygać od wczorajszego kaca, nie będę sobie dokładał.
Kurde, szlag mnie trafia jak myślę o wczoraj. Filozof się znalazł. Na rozmyślania mnie bierze, co ja Antystenes jestem?
Chociaż w sumie...
Przecież też uważam, że jedyne szczęście to wolność. Autonomiczność pełna, nikogo i niczego nie potrzebuję. Jestem samowystarczalny i dumny z tego. Dążę do własnego szczęścia, kosztem innych, owszem. Ale to zdrowy egoizm. Społeczeństwo stałoby mi tylko na drodze, nie mógłbym być wolny. Przecież cała ta hierarchia to szufladkowanie człowieka. Czym różnię się od od Busha? Mam większe jaja i zaliczyłem w cholerę więcej panienek od niego, ale to przecież nie ma znaczenia.Jesteśmy braćmi. Ja, on, murzyn, który wczoraj posmakował śrutu, to laska na stacji benzynowej. A jednak! Jak na niego ktoś publicznie powie chuju, to zaraz ma problemy! A mnie to można obrażać do woli, tak? Nie, społeczeństwo w takiej formie to zło. Dlaczego nie urodziłem się w epoce, w której mógłbym machać jakimś toporem, gwałcić wszystko co się rusza i umierać z imieniem Odyna na ustach?
Kurcze, te fajki są lepsze od moich starych...
O, piesek. Chudy i bez łapy. Witaj, kolego. Zaraz...
Ty też jesteś cynikiem, prawda kolego?
Chodź, dam Ci trochę chrupków. Widzisz, dobre, co nie?
Biedaku. Tobie też nie jest łatwo. Też się męczysz z własnym życiem. A przecież jesteśmy tacy podobni. Dwa psy. Żyjemy dla wolności. Ale też dla przyjemności. Nie potrafię być całkowicie wolny już. Zniewalają mnie fajki. Whisky i piwsko. Obrzyn i uczucie, gdy rozwalam gnojka.
Kurwa! Nawet psem nie potrafię być porządnie. Jestem nikim. Żałosnym wypierdkiem starającym się nadać sens swojemu własnemu upadkowi. Co ja tu robię...
A Ty sobie jesz, kolego. Chyba mogę się od Ciebie wiele nauczyć. Na przykład nie myśleć zbyt dużo. Idziesz ze mną? Na motorze może być trochę zimno, ale wezmę Cię pod kurtkę. Dajesz łapę?
Wybacz, zapomniałem. Chodź, wezmę Cię. Nie boisz się mnie. Heh, trafił swój na swego.
Tak, to mój motor. Gdzie jedziemy... Chwila. Jak mam Ci mówić. Niech no pomyślę....
Gdzie jedziemy, Kynos, bracie?