List
Pamiętasz jak mi obiecałeś? Dami Ci dom , szczeście , miłość.Wydawało mi się , że chwyciłam Pana Boga za nogi.Taki facet.Niespotykane!Nie pije , pracuje, dba o swoją matkę.Nikt by mi nie uwierzył.Spotykaliśmy sie dość często jak na nasze warunki.Z uwagi na prace i odległość , tak co dwa, trzy tygodnie.Były ochy , achy , zachwyt nad sobą.Przyjezdzałeś czyściutki, pachnący, taki szczęśliwy.Po tym co w życiu przeszłam, wydawało mi się to takie nieprawdziwe, wymarzone.Jedno co było mi znane , to krzyki, strach, płacz mój i dzieci, kolejne ucieczki.Uciekłam od tego na zawsze.Byłam sama z dziećmi , a jednak szczęśliwa.Choć czasem brakowało mi miłości, kogoś kto by mnie przytulił w złych chwilach.Spotykaliśmy się dwa lata.Niby Cię poznałam, tak przynajmniej mi się wydawało.Dałeś mi dach nad głową i niby miłość.Wiedziałam, że u Ciebie nie są luksusy, ze trzeba remont zrobic, ale jakież było moje przerażenie , gdy po mału odkrywalam całą prawdę.Myślałam zrobimy remont i będzie dobrze.Jednak nie dajęrady.Ruina to mało powiedziane.Ileż trzeba by kasy zeby to wyremontowac.Brak łazienki( myję się w misce i wyzywam przy tym),spadający tynk ze ścian , z sufitu, brud , syf totalny , a przy tym smród ogromny.To wszystko mnie przeraża.Stwierdziłam , ze wyczyszczę, posprzątam , zeby jakoś tu mieszkać.Jaqkoś trochę ogarnęłam, ale na chwilę.Za chwilę było to samo.Jak utrzymać w miarę porządek jak nikt prócz mnie tego nie uszanuje.Pies matki, sika , sra w kuchni , gdzie powinien być sterylny porządek, wszędzie , brud , zarazki, juz nie mogę.Staram się zadbać o wszystko na prózno.Twoja matka psa nie wypuszcza bo pada na dworze, a ja tylko sprzatam iwącham ten smrud,obrzydzenie mnie bierze.Idziesz do pracy i nic Cię nie obchodzi.Zwracam Ci uwagę to sie śmiejsz .Nic nie zrobisz , aby to naprawic.Nic w domu nie zrobisz .Miesiąc przeszło naprawiasz światło , a ja dalej czekam , chodzę po macku po węgiel, ranie ręcę .Nie robisz nic wiecej tylko jesz i spisz.Nie przeszkadza Ci brud , smród.Chociaż nie dziwię się przyzwyczaiłeś się do smrodu , bo sam śmierdzisz.Siedzisz w domu i się nie myjesz, kiedyś pachnący teraz śmierdzący.Pachniałeś dopóki mnie nie zdobyłeś.Po woli zaczynam Cię poznawać tak naprawde .Zrobiłeś ze mnie służacą i kochankę.Do tego tylko jestem Ci potrzebna.Mówisz , że kochasz? Nie we mnie już wszystko umarło.Minęło uczucie, dlaczego?Jestem tylko przynieść , wynieść i nadstaw się.Tak wygląda teraz moje życie , przy Twoim boku.A miało być tak pięknie.Nie rozmawiasz ze mną, nigdzie nie wychodzimy.Duszę się tutaj, wkołko dom, cisza, samotnia.W związku , a jednak samotna , jak tak może być?A jednak się zdarza.Wracasz do domu , nie porozmawiasz ze mną, ważniejszy jest dla Ciebie film, czy komputer.Czasem sobie o mnie przypominasz , gdy idziemy do łóżka.Tylko ,że mi coraz bardziej nie chce się kochać.Duszę się w twych ramionach.Nie myślisz , o moich potrzebach , nie zapytasz , czy mam ochote.Liczysz się tylko Ty i Twoje potrzeby.Nie położysz się dopóki łóżka nie zrobię, bo po co się trudzic .Zakupy owszem , dla Ciebie, przepraszam raz zdarzyło Ci się zapytać , czy coś nie potrzebuję.Dbasz o matkę? raczej o jej emeryturę , a przy tym skąpisz jej na wszystko.Mnie ogarnia coraz większa nostalgia.Moje życie to wegetacja.szare , ponure dni.Zamknięta w ruinie, a obok życie mnie płynie.Mam już tego dość , duszę się w tych ścianach, w Twoim towarzystwie, którego tak naprawdę nie ma.Zabrałeś mi wszystko, moje marzenia, odciąłeś mnie od znajomych.Choć inny , to nie lepszy mam świat.Duszę się w ramionach Twych .Chcę ucieć ,chce odnalezć, szczęśliwe bez Ciebie dni.Chcę być w końcu sobą , a nie tylko Twoją ozdobą.Odchodzę w niepamięć i tak niech zostanie.