Zwyczajnie - miłość (X) Coś
Istnieje w nas biologia. Jesteśmy organiczni, mamy w sobie cały zasób związków chemicznych, hormonów, a psychologowie powiedzą jeszcze o pamięci gatunkowej, pamięci głębokiej, podświadomości. To nie zmienia jednak faktu, że każdy z nas bez względu na to czy wierzy w istnienie duszy, czy też nie, ma potrzebę aby ta – dla jednych realna, a dla innych abstrakcyjna, albo symboliczna (jako określenie indywidualnych cech osobowościowych) znalazła przystań w innej duszy. Miłość to dla nas nie tylko przyciąganie fizyczne. Ktoś kto ulega sile biologii z pominięciem „duszy” (rozumianej według własnych przekonań) musi odczuć jej krzyk i bunt. Takie poczucie upokorzenia siebie. Seks to wspaniała sprawa. Najbardziej intymna, najbliższa, wyzwalająca najwięcej pozytywnej energii relacja między ludźmi. Seks potrafi zażegnać konflikty, odciąć chociaż na chwilę od wszystkich problemów, rozładować napięcie, dostarcza doznań i przyjemności nieporównywalnej z niczym innym, co jest dostępne ciału i… można by tak jeszcze długo. Kto zna - ten sam wie. Jednak każdy też kto zna – wie, że sam seks to jeszcze nie miłość. Kiedy wypowiadasz kocham – to nie myślisz zazwyczaj – twoje wyposażenie biologiczne mi pasuje, ale – pragnę wszystkiego co w sobie masz. Sam seks nawet cudowny w pewnym momencie przestaje wystarczać. Chcemy czegoś więcej, głębiej, o wiele głębiej. Chcemy poczuć w sobie i usłyszeć od drugiej osoby – pragnę twojej duszy i twojego ciała. Chcemy poczuć, że w tym drugim człowieku jest przystań, której szukaliśmy dla naszej egzystencji. Kocham, oznacza dla nas zazwyczaj – pragnę cię z całym wyposażeniem biologicznym, osobowościowym, wadami i zaletami. Sam seks nie daje poczucia spełnienia, a wręcz przeciwnie. Jeżeli jest w oderwaniu od pełnej akceptacji naszej złożonej osobowości, bez pragnienia duszy – pojmowanej indywidualnie - staje się źródłem poczucia poniżenia, upokorzenia i gniewu na siebie samych. Powiesz, że tobie pasuje seks, nawet bez miłości i nie masz z tym problemu? Poczekaj aż pokochasz, a jej, czy jemu będzie zależało tylko na seksie. Wtedy przekonasz się czy jeszcze ci pasuje. Wracamy jednak do Magdy i Dawida.
Jesteśmy w przedpokoju, gdzie nastąpiło nagłe i niespodziewane spotkanie ukrywanego przez Magdę męża z najbliższymi jej mężczyznami z rodziny. Oko w oko – Dawid, Michał i Stanisław. Ona potargana, ubrana tylko w bieliznę i próbująca cichaczem wyprawić swego męża z mieszkania po namiętnym te-ta-tet. Oni wchodzący niespodziewanie. Konsternacja. Magdzie na chwilę serce podeszło do gardła, a skóra spięła się paraliżującą niemocą, gdy zobaczyła ojca. Ten zaś ubrany w luźne spodnie od piżamy i podkoszulek, najwyraźniej pod rozbawiającym wpływem alkoholu zaśmiał się.
- To gości nam jeszcze przyprowadziłeś? A ja tu zupełnie nieprzygotowany.
- Właśnie. O tej porze goście? – podchwyciła Magda i zwróciła się w stronę brata szepcząc błagalnie.
- Proszę, proszę, proszę. – ten nie będąc zorientowanym za bardzo w sytuacji, ale nie potrafiąc odmówić błaganiu siostry potaknął.
- Mój kolega chciał tylko skorzystać z łazienki. Czeka go jeszcze kawałek drogi, więc zaproponowałem, aby wstąpił.
- No i dobrze, dobrze. Niech korzysta, tylko ja taki rozmamłany.– profesor wskazał wzrokiem na siebie, spojrzał na przybysza, a ten wyszedł w jego stronę wyciągając dłoń.
- Dobry wieczór. Dawid jestem. – tutaj Magda struchlała w duchu prosząc, by po swojemu od razu nie dodał: mąż Magdy – Nie znam niestety polskiego. – Dodał ku jej wielkiej uldze. Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, a Stanisław zaśmiał się.
- No to będziemy mieć kłopot, bo dziś wiecz&o