Lilith - demony też pragną miłości cz 1
iałe oczy jego widokiem. Kiedy nabierał wody do cebrzyka, mięśnie okryte jedynie cienkim płótnem koszuli wygrywały symfonie piękna i męskiej siły. Zafascynowana widokiem zupełnie zapomniała o dziewczynce, która wyszła już z obórki i stanęła przed nią. Przyglądała się obcej z typowym dla dzieci brakiem skrępowania. Po chwili małą buzię rozpromienił uśmiech. – Jeśli już się znalazłaś, to mogę pokazać ci Samuela. Po plecach Lilith przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Przecież małej nie było w pobliżu, kiedy wypowiadała tę żałosną wymówkę. Była w obórce, a z takiej odległości żadna ludzka istota nie mogła usłyszeć dosyć cicho słów. Kim ty jesteś, dziecinko? Starała się odnaleźć w dziecięcej twarzyczce coś, co wskazywałoby na inne niż ludzkie pochodzenie. Na próżno. – Nie dręcz gościa, Rebeko. Daj tej miłej pani odpocząć. – W głosie gospodarza słychać było przyganę, ale oczy, gdy spoglądał na córkę, wyrażały jedynie dumę i bezgraniczną miłość. – Woda ze studni jest dobra i zimna – powiedział, wsuwając w ręce nieznajomej gliniany, wyszczerbiony kubek. – Kozy jeszcze nie wydojone, więc chwilowo nie mam nic innego. – Jest pyszna, wystarczy – odparła, upiwszy pierwszy łyk. Coś ścisnęło ją od środka na widok zażenowanego uśmiechu na twarzy mężczyzny. Tak dobrze go pamiętała. Boże, ty naprawdę musisz mnie nienawidzić, prawda? Jak mam wykonać powierzone mi zadanie, rozerwać moje i jego serce na strzępy? A może myślisz, że ja nie mam serca, że przy stworzeniu nie umieściłeś go w mojej piersi? Zapomniałeś, że ono bije? Może nie powinno, ale jednak. Starała się ukryć gorzkie rozmyślania za delikatnym uśmiechem. – Twojego przyjaciela zaraz z przyjemnością obejrzę – powiedziała do dziewczynki, a mała z tryumfem spojrzała na ojca.