Krok w dorosłe życie
Brenda już od wczesnego ranka siedziała w łazience i się malowała. Chociaż o siedemnastej dopiero miała randkę to już o szóstej każdy ją słyszał. Brenda była blondynką o niebieskich oczach. Miała wspaniałą cerę którą jej każdy zazdrościł. Jej ukochany z którym ma dzisiaj randkę ma na imię Jerry. Jest wysoki ma metr osiemdziesiąt, jest szesnaście centymetrów wyższy od Brendy. Ma piękne niebieskie oczy tak jak jego dziewczyna. Wszystkie laski w szkole za nim się oglądały. Był piękny! Dziewczyna bardzo lubi rap i reggae tak jak Jerry. Była już czternasta. Brenda miała ładnie związane włosy w kucyk, pomalowane oczy na fioletowo, co naprawdę było niecodzienne, granatowe rurki, jeansową koszulę i czarne szpilki. Chciała założyć adidasy, ale Margaret ją namówiła i w końcu uległa namową.
-Ale ty ślicznie wyglądasz!-krzyknęła mama która czytała książkę w kuchni.
-Nie przesadzaj mamo…-odpowiedziała lekko zarumieniona dziewczyna.
-Ale naprawdę szkoda że tak codziennie nie chodzisz, po prostu ślicznie.-Powiedziała matka.
-Achh jak pięknie moja dziewczynka wygląda!-rzekł ojciec który dopiero wstał.
-Przestańcie bo pójdę się przebrać!-Krzyknęła zirytowana Brenda.
-Nie! Tylko nie to! Już będziemy cicho!!-Krzyknęli wszyscy prawie chórem.
-Ale jedno mnie tylko martwi…-Powiedział zastanowiono tata.
-Co?-Zapytała zdezorientowana córka.
-Czy będę w stanie oddać moją córeczkę jakiemuś obcemu facetowi.-Prawie się roześmiał.
Brendzie już się humor poprawił.
-Przestań tato, nikomu nie musisz mnie oddawać. Mam dopiero piętnaście lat, a Jerry szesnaście.-Powiedziała roześmiana do płaczu dziewczyna.
-Ale na szczęście została mi jeszcze jedna.-Powiedział spoglądając na Margi.
-No, więc… no ale… miałam wam powiedzieć… Mam chłopaka ma na imię Kaspers.- Powiedziała Margi.
-No to masz babo placek!! Teraz nie mam już dwóch córeczek. Zostało mi czekać na wnuki.-Zaśmiał się ojciec.
-Nie licz na mnie, jestem za młoda.-Powiedziała Margi.
-Ja też-Powiedziała Brenda.
-Nie mówię że teraz.-Powiedział już uspokojony od śmiechu tata.
-Masz żonę kotku.-Uśmiechnęła się ciepło matka.
-No to jedyne co mnie cieszy-Spojrzał na Jessicę.
-Dobra wy sobie tutaj rozmawiajcie a ja już idę, jest już szesnasta czterdzieści pięć.-Powiedziała Brenda.
Już pięć minut później siedziała w luksusowej restauracji ze swoim ślicznym chłopakiem, była w nim na zabój zakochana.
-Co zamawiasz kochanie?-Zapytał Jerry.
-Nie jestem głodna, bo jadłam obiad, zamawiam sobie deser lodowy.-Powiedziała do chłopaka.
-Ja też w sumie nie jestem głody, wezmę sobie koktajl-Rzekł Jerry.-Mam propozycję. Wiem że jesteśmy młodzi i w ogóle, ale kocham cię i chcę z tobą być do końca życia…-Zaczął niepewnie.
-I? Co to za propozycja?-Zapytała.
-Cierpliwości, wysłuchaj mnie do końca.-Uśmiechnął się.-I mam taki pomysł, abyśmy zamieszkali razem. Mama i Tata kupili mi mieszkanie w centrum, a raczej dom z dużym ogrodem i dwoma garażami, jest tam piękny widok. Oto moja propozycja… co ty na to? Wiem że i tak wszystko zależy od twoich rodziców, ale mógłbym z tobą jechać i razem byśmy się zapytali.-Powiedziała spoglądając na dziewczynę.
-Jesteś taki kochany!-Krzyknęła.-Kocham cię! Pewnie że chcę z tobą mieszkać i być z tobą do końca życia! Od razu jak zjemy pojedziemy do moich rodziców się zapytać jestem pewana że się zgodzą!! Obyy..! –Powiedziała z wielkim uśmiechem.
Minęła godzina. Chłopak z dziewczyną jedzie do jej rodziców.
-Mamo, tato chodźcie do salonu. Ja i Jerry chcemy wam się coś zapytać.-Powiedziała poważnie Brenda.
-Już idziemy-Odpowiedzieli posłusznie.
-Co się stało?-Zaczął ojciec.