konkurs HIV
I tak znalazłam się w pustce mojego serca...opanowana przez robactwo zatrutego światka.
Nie mogę się ruszyć...ledwo co oddycham. Tylko prowadzę głośny monolog we wnętrzu na pół przytomnego
umysłu. Czuję...ciepło, czyjejś dłoni na policzku. Widzę grę świateł małego płomyczka. Jedyne "żywe" co mi towarzyszy.
Igra z istnieniem jak ja. Płomyczek dopalającej się świeczki. Wie że zgaśnie więc tańczy jak może byle tylko
jeszcze chwilkę istnieć. Też bym chciała potańczyć, zaśpiewać, pokochać. Jednak mój koniec jest bliższy i bardziej bolesny.
Czuję nienawiść do świata i do siebie a najbardziej do Ciebie... Skoro jest tyle ludzi na świecie, to dlaczego ja zostałam
wybrana do tego by opuścić wszystko co mam, wszystko co kocham i szanuje dopiero tak krótko. Chciałabym jeszcze jakiś czas popatrzeć
na rzeczywistość trzeźwo by zapamiętać każdy, najdrobniejszy szczegół.
W taki bolesny sposób, karzesz mnie za brak wiary bym mogła teraz uwierzyć? Płomyczek dogasa a z nim ja. Siedzę pod ścianą a w
ręku trzymam żyletkę.
Chcę skończyć tą udrękę. By ze świadomością opuścić to chore i sponiewierane ciało. Bo to ja chce zadecydować o swoim życiu...
Ty już mnie obdarowałeś tym wirusem. Zniszczyłeś to co uważane było za piękne posługując się mężczyzna mojej miłości.
Te wszystkie przyziemne zabawy, używki i tańczące igły, pokusa i strach. Nikną w blasku przerażenia i końca materii.
Ale teraz wykonam wyrok ale jeszcze się wstrzymam by wypowiedzieć niesłyszalnym szeptem prośbę...
Nie karz nikomu cierpieć tak jak mnie...bo najgorszemu wrogowi nie życzę zagubienia się we własnej rzeczywistości.
Zaginąć we własnym ciele i słyszeć tylko echo swojego głosu i zwalniające bicie serca. Więc...zostawiam ślad
metalem na nadgarstku, strzępkami wyobraźni staram się prowadzić zniszczoną rękę po czymś co już jest tylko powłoką.
I nie odczuwam bólu, tylko rozkosz. Wygrałam...obserwuje uciekające ze mnie życie. Czuję ciepłą krew na palcach.
Widzę jak tworzą się kałuże połyskujące czerwienią w znikającym świetliku świeczki. Ono gaśnie tak jak i ja gasnę.
Czas się dla mnie zatrzymał a ja zapanowałam nad swoim życiem. Przechytrzyłam chorobe i żyłam trzeźwo do końca...nie tracąc nadziei
że te wszystkie godziny w szpitalu gdy byłam podłączona do aparatury, że te wszystkie łzy moich ukochanych i najbliższych,
Że ten zmarnowany, cenny czas wszystkich ludzi będzie mi wynagrodzony w lepszym świecie po drugiej stronie rzeki.
I zgasłam, a ze mną płomyczek jego wspomnienie poprowadzi mnie na tamten brzeg...do wieczności.