Klan Zachodzącego Słońca

Autor: DaimonFrey
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

                                       Prolog

Samotna kobieta wbiegła w ruiny czegoś , co dawno temu ktoś nazywał domem . Otaczał ją tylko mrok , rozświetlany księżycowym światłem . Teraz pozostały tu tylko cztery ściany , dające znikome schronienie . Szczególnie , że zdawała sobie sprawę z tego , co jej grozi . Jej ciemne , kręcone włosy spadały na zawinięte w szmaty dziecko , trzymane w trzęsących się dłoniach . W rękach trzymała swoją nadzieję i siłę , jedyną motywację aby w końcu wyrwać się ze swojego dawnego życia . Niemowlak nie płakał , wpatrywał się w nią tylko ciemnymi , dużymi oczami . Tak bardzo podobnymi do jej oczu . I kiedy już miała ruszać do dalszej ucieczki ,  silna dłoń chwyciła ją od tyłu za rękaw .
- On jest mój , Kitsune . To koniec .
- Yuang … To mój syn . Nie masz prawa mi go odbierać . – Głos jej zadrżał , straciła pewność siebie . Gdyby już dawno , w przeszłości podjęła taką decyzje jej syn byłby teraz bezpieczny . Ale teraz wiedziała , że zrobi wszystko by go ochronić .
- Mam wszelkie prawa . – Słowa bez emocji , puste a jednak wyrażające niecierpliwość . – Oddaj mi go , a oszczędzę ci życie .
- Nie mogę .
- Więc zginiesz .
Wyciągana katana była jak zapowiedź śmierci . A ona nie miała odwagi , by się odwracać .
I wtedy kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie . Najpierw metal przecinał powietrze , i zatrzymał się tuż przed jej plecami . Później czyjeś nogi cicho tąpneły o kamienne podłoże . Ktoś za jej plecami cicho sapnął , i rozległ się szczęk mieczy . Ona o to nie dbała , rzuciła się do ucieczki . Twarde kamyczki wbijały się w bose nogi , kiedy biegła byleby dalej od klasztoru . Byleby dalej od przyszłości , której nie chciała dla swojego syna. Przyszłości pełnej bólu i cierpienia .
Gdzieś za nią ktoś krzyczał , a był to krzyk  pełen złości – jeśli ktoś właśnie nie umiera , to został ciężko ranny . Obyś to nie był ty , Kimaro .
- Obyś to nie był ty . – Wyszeptała .
W końcu poza ciemnością dojrzała odbijające się od tafli jeziora światło księżyca . Było ono idealnie gładkie , i w ciągu dnia wyglądało pięknie , lecz okoliczności i ciemność nadawały mu mroczną barwę . Przy brzegu bujały się łodzie , cel jej ucieczki . Wsiadła byleby szybciej , dziecko ułożyła na kolanach i złapała za wiosła . Odepchnęła się mocno od brzegu , pokonując płyciznę wypłynęła na wodę . I kiedy tak wiosłowała , coraz bardziej uświadamiała sobie jak blisko jest swego celu . Drewniane łyżki burzyły wodę , mały wpatrywał się w księżyc a ona myślała , co dalej . Co powinna zrobić ? Gdzie uciec , aby nikt jej nie znalazł ? Może w Europie . Wpływy klanu nie sięgał tak daleko . Może Niemcy , Polska , Czechy ?  Kraje przygarniające pod swoje skrzydło ludzi innej narodowości . Nie budziliby tam zbyt wielkiej sensacji .
- Patrz , Akumoto . Już prawie jesteśmy na drugim brzegu .
A dzieciak tylko spojrzał w jej oczy , ona zobaczyła w nich odbicie gwiazd , i zrobiła się spokojna . Wyszła z nim na brzeg , i zaczęła zmierzać w kierunku stajni . Spokojnie dreptała  po polnej ścieżce , aż w końcu usłyszała rżenie znajomego zwierzęcia . Jej koń , Rodney był duży i silny . Potrafił przebywać dalekie dystanse , biec galopem dłużej , niż przeciętne konie . Roztaczał w koło siebie majestat siły . A znali się bardzo dobrze , ponieważ to właśnie ona się nim opiekowała . Nieraz pozwalał się jej dosiąść , i w tej chwili próby wiedział , czego się od niego oczekuje . Musieli uciekać , jak najszybciej dostać się do granicy , a później jakoś wszystko się ułoży . Jeszcze jedna , drobna sprawa i już mogą uciekać . Kilka dni wcześniej , w stajni ukryła swój cały strój . Odgarnęła słomę z drewnianej skrzynki , i otworzyła ją aby przejrzeć zawartość . W środku znajdowała się jej katana, naramienniki , skurzana tunika podkuta metalem ,
ochraniacze na dłonie , wysokie buty , nogawice oraz mnóstwo dodatkowej broni . Przez plecy przerzuciła sobie kuszę , przy żebrach zapięła kaburę . Sprawdziła ilość naboi w magazynku jej Colta 1911 , do pasa przyczepiła miecz .
Była gotowa .
Rodney jakby zdawał sobie sprawę , jak ważna jest ta chwila bo nigdy jeszcze nie galopował tak szybko . Przecinał wraz z jeźdźcem leśną drogę , zgrabnie omijając przeszkody . Połamane drzewa i gałęzie jakby nie imały się jego kopyt.
Kitsune trzymała w jednej ręce Akutmo , w drugiej kuszę . Już nie przypominała kobiety sprzed kilku godzin , słabej i roztrzęsionej . Teraz była w niej siła i żelazna determinacja . Nie zwątpiła nawet kiedy drogę zastąpiło jej dwóch wojowników klasztoru . Uniosła kuszę , wycelowała i z satysfakcją odebrała dźwięk pocisku wbijającego się w ciało i miażdżącego mostek . Drugi sięgał po broń , a Kitsune nie mogła sobie pozwolić na hałas pistoletu . W powietrzu błysnął sztylet , wbił się głęboko w dłoń przeciwnika . Pistolet głucho uderzył o ziemie , a krzyk zabrzmiał ostro w uszach . Sprawną ręką wyciągnął katanę i próbował przeciąć jej nogę , ale ona sparowała to lekkim uderzeniem i będąc już za nim wyprowadziła zręczną kontrę w plecy . Poczuła jak miecz leciutko przecina kręgosłup , a następnie przepoławia płuco .
- To był tylko zwiad . – Szepnęła . Dzięki szybkiemu , celnemu sztyletowi udało jej się uniknąć natychmiastowego odkrycia , jednak to tylko kwestia czasu. W końcu przecież znajdą martwych …
- Stój ! Nie masz już dokąd uciekać . – Rozległ się krzyk , a kilka metrów przed nią błysnęła raca . Oślepiony koń staną dęba , a ona spadła na ziemie wciąż . W rękach trzymała zawiniątko . Natychmiast wstała i tak mocno jak tylko mogła uderzyła konia otwartą ręką . Ten jakby zrozumiał znak , zaczął uciekać ścieżką wymijając przeciwnika i zostawiając ją samą .
- Yuang …  Gdzie jest Kimaro !? – Wykrzyczała . Postać uniosła flarę , i w tym momencie zobaczyła jego twarz . Widziała go już wielokroć wcześniej , czarne i patrzące bez wyrazu oczy , twarz jak maska , nie zdradzająca emocji . Wąskie usta , czarna broda . Ale kiedy go ujrzała , zobaczyła że brakuje mu jednego oka a całą twarz szpeci blizna , ciągnąca się od prawego oka aż do prawego kącika czaszki . Wciąż spływała krwią , nadając Yuangowi przerażający wygląd .
- Widzisz , co mi zrobił ? Przypłacił to życiem . Gdybyś mi go wtedy oddała, wszystko potoczyłoby się inaczej . Jesteś mi winna utratę oka ,więc zrekompensujesz to życiem a twój syn umrze razem z Tobą . Tutaj i teraz .
Kimaro Cię tym razem nie obroni , nie licz na cuda …
- Cóż , zobaczymy . – Nie była bezbronna. On o tym zapomniał . W końcu jakby nie było , kiedyś był jej mistrzem i teraz ona musi wykorzystać te nauki , aby go zabić .Wiedziała , że kiedyś może do tego dojść . Skupiła się na czekającym ją zadaniu , odłożyła tobołek na bok i tak szybko jak tylko potrafiła , wyjęła broń i zaczęła strzelać . Ale mistrza już tam nie było . Za to od prawej strony nadlatywała kula ognia , wydając charakterystyczny furkot . Uskoczyła , a ciśnięty płomień rozbił się z mocą o drzewo , jedynie osmalając jedną z metalowych płyt ochraniających jej plecy . Sięgnęła po katanę , złożyła dłonie na rękojeści i przywołała moc . Dwa metry nad jej głową rozbłysło światło ,  nie rażąc jej , za to zapewniając doskonałą widoczność . Ale tylko jej . Przeciwnicy próbujący dojrzeć ją pod kulą światła zostaliby oślepieni . Poczuła , jak fale przywołanej energii zostają zakłócone , i w ostatniej chwili odwróciła się by sparować zdradliwe pchnięcie w plecy . Przez sekundę widziała mistrza . Miał zamknięte oczy . Wymienili trzy szybkie ciosy , po czym odbił się tak by wylądować poza zasięgiem światła . Za raz za nim szybowały trzy małe , zabójcze gwiazdki . Z lekkością odbił je mieczem . A później poczuła ciepło . Cały czas rosło . Kiedy było jej już nieznośnie gorąco , zauważyła Yuanga ukrytego w cieniu drzew – przywoływał moc , zamieniając ją na ciepło . Nie mając czasu ona również po nią sięgnęła , formując ognisty pocisk  . Nadała mu kierunek myślami , po czym uwolniła , pozwalając zmierzać w stronę jej przeciwnika . Sama biegła zaraz za nim , mocno ściskając w dłoniach katanę . Kiedy ogień dotarł do celu , prawie trafiając mistrza przerażające ciepło znikło , a on stał się odsłonięty na ataki . Kitsune wybiła się w powietrze , ale dolatując do niego zobaczyła tylko starego , zmęczonego i zranionego człowieka. Zatrzymała więc cios na centymetr przed jego ciałem . Zwątpiła .
- Kitsune , chcesz zabić swojego dawnego mistrza ? I co zrobisz dalej ?
- Zamknij się , Yuang . Zabrałeś mi całe moje życie , po to tylko , by przy końcu odebrać je również mojemu synowi . Zabiłeś człowieka , którego kochałam . Przykro mi , ale musisz umrzeć . – Już wiedziała , że nie zależnie co się wydarzy , Yuang Onironin musi umrzeć . A najlepiej teraz.
- Nie muszę , Kitsune . I nie mam zamiaru . – Mówiąc to , złapał ją za katanę tak , jakby chciał ją wbić sobie w ciało . Ale nie zrobił tego . Przywoławszy energię , uformował ją w piorun i puścił po ostrzu katany na kształt przewodnika . Kitsune oberwała tym ciosem z pełną mocą . Odleciała kilka metrów , włosy jej się naelektryzowały , serca zabolało . Nie mogła się podnieść , z uszu ciekła jej krew . Nad sobą zobaczyła Yuanga , jak coś do niej mówi . Ale nie mogła już tego usłyszeć . Zimny metal rozdarł jej serce .
***
Yuang pochylił się nad Kitsune . Wyciągną miecz z jej ciała , po czym otarł go z krwi o jej tunikę . Rozejrzał się i wzrokiem odnalazł to czego szukał – zawinięty tobołek . Kiedy dziecko będzie martwe , on będzie mógł być spokojny . Teraz , mając kilka miesięcy wygląda niewinnie i jest bezbronne , ale zgodnie z przepowiednią za kilka lat miało doprowadzić do upadku klasztoru zabójców , całego Klanu Zachodzącego Słońca.  A na to , niestety nie można mu było pozwolić . O dziwo , dzieciak nie płakał . Może skręcił sobie kark , spadając z konia ? Nieważne,  jeśli jeszcze żyje , stal rozwiąże ten problem .
Yuang wziął dziecko do ręki . Było troszkę ciężkie jak na swój rozmiar . Odwiną płachtę materiału , która powinna zasłaniać twarz niemowlaka . I zawył z wściekłości . Dziecka nie było , a jedynie worek mąki .
***
Gdzieś daleko , w pewnym domu dwójka ludzi bardzo starała się o przygarnięcie dziecka , odnalezionego przy Tybetańskiej granicy . Znajdowało się ono w skrzynce wiezionej przez skrajnie wycieńczonego konia . Cała sprawa rozegrała się po cichu , bez medialnej afery z uwagi na napięte kontakty polityczne . Piszcie co myślicie , bo nie wiem czy pisać dalszą historie J

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
DaimonFrey
Użytkownik - DaimonFrey

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-03-03 17:13:32