Kartka z pamiętnika..cz.2
-Jak minęła podróż?-spytała moja matka skupiona na kierowaniu samochodem.
-Dobrze.
-Bardzo się ciesze,że wylądowałaś bezpiecznie,ja osobiście nigdy nie wsiadłabym do samolotu-mama próbowała zagaić rozmowę,ale po chwili chyba zrozumiała,że to na nic więc przestała.Zrobiło mi się głupio,bo w końcu ona czekała na mnie z zaparty tchem,a ja tak po prostu na lotnisku powiedziałam "cześć"nawet jej nie przytuliłam..No ale z drugiej strony czego się spodziewać?Nie widziałyśmy się tyle lat!Było mi przykro,że ani razu nawet do mnie nie zadzwoniła..
Z Warszawy do Legniska było jakieś 2 godziny drogi,postanowiłam przerwać niezręczną ciszę,i zapytałam.-A czy..babcia wie,że jestem w Polsce?-chciałam dodać "mamo"ale jakoś nie mogłam.
-Babcia..-zamyśliła się.Doskonale było widać ,że zastanawia się nad odpowiedzią.Zaniepokoiło mnie to bo ostatni raz z babcią rozmawiałam dwa dni przed odlotem.
-Więc?!-nie kryłam już zniecierpliwienia.
-No więc tak..babcia kilka dni temu złamała nogę,ale..-nie zdążyła dokończyć,bo jej przerwałam.
-Jak to?!Nogę?!-Wykrzyknęłam.
-Uspokój się Asiu,to nic poważnego..
-I wy uznaliście ,że nie jest to na tyle ważne żeby mnie i tatę o tym powiadomić?!-nie no..tego było za dużo.Nie mogłam uwierzyć ,że gdy rozmawiałam z babcią,nawet nie wspomniała..mało tego,pytałam się czy wszystko dobrze..
-Ależ chciałam zadzwonić zaraz do was.Ale mamusia uznała,że nie chce cię denerwować przed podróżą.-tu spojrzała na mnie z lękiem w oczach.Biedaczka.Pewnie myślała że jestem rozpuszczoną małą wydrą,która zaraz zacznie płakać.Ale przyznam,że było to zbędne bo tata wychował mnie jak najlepiej,gdyby choć trochę się mną interesowała,pewnie by wiedziała..
-Za ile będziemy w .. na miejscu?
-Już prawie jesteśmy-odparła nieśmiało,zdziwiona nagłą zmianą mojego nastroju.
-To dobrze.-burknęłam.
Zaczął padać deszcz.
*
Gdy wysiadałam z samochodu,moim oczom ukazała się piękna posiadłość.Oczywiście ojciec powiadomił mnie,że mama radzi sobie teraz całkiem nieźle,ale mówiąc ,,nieźle"miałam na myśli raczej małą kitkę na wybrzeżach miasta a nie km od wsi otoczoną lasem willę.
-Kochanie wejdźmy do środka,bo zmokniemy..-Te ,,kochanie" całkowicie mnie zniesmaczyło..Ale dobra..Zabrałam się za wyjmowanie walizek z bagażnika.
-Zostaw córciu.Daniel wniesie-widząc moją zaskoczoną minę odparła-Nasz jeden z wileu pomocników.
-Aha,ok-Cholera tego było za dużo jak na jeden dzień.-Gdzie babcia?-spytałam zmieniając temat.
Weszłam za matką do domu i bez zdjęcia mokrych ciuchów,podreptałam za nią na górę.
Otworzyła drzwi.
Moim oczom ukazała się jak dobrze mi znana i kochana pomarszczona twarz.Mimo biegu lat nic się nie zmieniła.Siedziała w fotelu patrząc w zamyśleniu w spływające po szybie krople.,.Nawet nas nie zauważyła.
-Babciu..-wykrztusiłam ze łzami w oczach.Słowa uwięzły mi w gardle.
Odwróciła się ku mnie..Także mając łzy w oczach i odrzekła..-Joasiu..kochanie czekałam na ciebie.-rozwarła ramiona,nie czekałam rzuciłam się przez pokój ,brudząc jakiś drogi dywan.
-Aśka!Uważaj na nogę babci!-usłyszałam krzyk matki,ale na nic już nie zważałam.Tuliłam się do najukochańszej dla mnie osoby na świecie.Łzy płynęły mi potokiem po policzkach.
-Nie płacz kochanie.-Uśmiechnęła się promiennie,acz ze zmęczonymi oczyma.
-Babciu to ze szczęścia..-i wyszeptałam to na co od dawna się zdobywałam.-Kocham cię babciu bardzo mocno.
-Ja ciebie też wnusiu.-odparła po czym jeszcze bardziej mnie ścisnęła.
Nie wiem jak długo trwałyśmy w takiej pozycji.Ale wiem jedno..po pewnym czasie zostałyśmy same w pokoju,i "napawałyśmy się swoją obecnością,a deszcz dalej bębnił o szyby.
*