Jej spojrzenie...
Te jej czarne oczy...
Miałam cztery lata, kiedy widziałam Cię po raz ostatni. Stałaś na kwiecistej łące. Byłaś taka piękna, szczęśliwa, opalona. A potem wybrałaś się z przyjaciółmi w góry, najtrudniejszą trasą, wysoko, na sam szczyt. Tata, podobnie jak ja nie chciał z wami iść. Zostaliśmy na polanie przed domkiem, wyciągaliśmy z koszyków grzyby, uzbierane przez nas dzisiejszego poranka. Wciąż pamiętam ich zapach.
A potem, nagle świat dla mnie przestał istnieć. Zadzwonił telefon, tata zbladł, zostawił mnie z babcią, słyszałam pisk odjeżdżającego samochodu. Wrócił bardzo późno, księżyc układał się spać w chmurach, tata usiadł na polanie, pod lasem, skrył głowę w ramionach i wylewał łzy tak głośno, tak potwornie, że bałam się do niego zbliżyć.
Następnego ranka przyszedł do mojego pokoju, usiadł na brzegu łóżka i przytulił mnie bardzo mocno. Czułam, że wydarzyło się coś, co zmieni nasze życie bezpowrotnie.
Oznajmił mi, że miałaś nieszczęśliwy wypadek, twoja lina wspinaczkowa urwała się, a ty upadłaś tak nieszczęśliwie , że uderzyłaś głową o skałę, nie było najmniejszej szansy na jakąkolwiek pomoc, umarłaś.
Nie cierpiała - wyszeptałeś, usiłując mnie pocieszyć. To nie było pocieszenie, nagle zawalił się mój świat, wraz z twoją urwaną liną, przerwała się także lina łączącej nas więzi, nieodwracalnie. Nie wiedziałam wówczas czym jest śmierć. W pierwszej kolejności poczułam pustkę, później żal i wściekłość, następnie po długich miesiącach nabrzmiałych tęsknotą, nadętych ciszą, nasiąkniętych łzami – pojawił się niewyobrażalny ból.
Szukałam Cię nieustannie we wszystkich sukienkach, jakie zostawiłaś w szafie, w każdym przedmiocie, który należał do Ciebie, stale odszukiwałam w albumie Twoje fotografie, czułam Cię w każdym zapachu... Ale Ciebie nigdzie nie było...Mamo.
Niepostrzeżenie przyszedł wrzesień. Musiałam iść do przedszkola, nic nie było takie jak wcześniej. Ulubione ciasto z truskawkami straciło smak, oglądane nieustannie bajki przestały zachwycać, zabawki odeszły w ciemny kąt, śmiech schował się w ciemnej szafie i spał.
Oboje z tatą, próbowaliśmy jakoś żyć. On fascynował się kobietami w jakikolwiek sposób przypominającymi ciebie, a ja, szukałam w nich troski, czułości i oparcia. Da czasu, kiedy to zaczęłam żywić do nich nienawiść.
Nieustannie słyszałam – Bądź miła dla Joli, Agaty, Grażyny....Ale i ja i On świetnie wiedzieliśmy, że to nierealne.
Byłam jak małe, zranione, płochliwe zwierzątko, które pragnie miłości, ale nie potrafi tego okazać. Rzucałam uszczypliwościami, dąsałam się, kopałam, kąsałam, plułam jadem, zamknęłam się w sobie, ambicje przestały być dla mnie istotne. Sprawiałam problemy...
Nagle pojawiła się Ona. Nowa nauczycielka. Otworzyła drzwi, weszła do klasy, stanęła przed biurkiem, przedstawiła się miłym głosem, a potem uśmiechnęła się do nas, mamo, dokładnie w ten sam sposób jak ty i ukradkiem spojrzała na mnie. Miałam wrażenie, że patrzy tylko na mnie tymi swoimi dużymi oczyma. Wówczas poczułam, że coś we mnie pęka, jakaś tama wezbrana, jakiś ciężki mur, rozpłakałam się. Dzieci patrzyły na mnie zdziwione, a potem zaczęły się śmiać, ale ona zareagowała i przywołała je do porządku. Czułam jak zbliża się do mnie, przez napływające do oczu łzy widziałam jak pochyla się nade mną, poczułam jak przytula mnie do siebie z całych sił. Nie wiem jak długo to trwało, jak długo łkałam w jej ciepłych ramionach, ale gdy przestałam poczułam przypływ spokoju.
- Już lepiej ? zapytała. Pokiwałam głową. Ta lekcja zmieniła całe moje życie, wywróciła mój świat do góry nogami, chociaż wówczas jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, że pokochałam moją nauczycielkę. Uświadomił mnie w tym tata, mówiąc żartobliwie, że ta pani Ewa, musi być dla mnie niesamowicie ważna, skoro ciągle się uczę i czytam książki. – Muszę ją w końcu poznać skoro jest taka mądra i piękna – rzucił mijając mnie w drzwiach – Może powinieneś... odpowiedziałam z tajemnicą w głosie, zaskoczona myślą jaka zaistniała w mojej głowie. Kilka dni później tata wybrał się na wywiadówkę – Odnoszę wrażenie, że ta twoja pani Ewa bardzo cię lubi powiedział mi patrząc na mnie ciepło, a ja zapytałam nieśmiało, czy zauważył, że ma oczy i uśmiech mamy. – Tak oczy tak, wymamrotał i uciekł do swojego pokoju.