Jej miłość (prawdziwe zakończenie)
EPILOG
Gdy obudziła się w szpitalu czuła się okropnie.
Ból był wszechobecny. Bolały ją piersi, krocze, powykręcane ręce...
Bolała ją głowa.
Gdy przejrzała się w szklanej szawce, była w szoku. Z jej pięknych długich, ciemnych włosów niewiele zostało.
I tak były słabe, a teraz dużo było powyrywanych. Reszta krótko obcięta.
Psychicznie była jak galareta. Czuła pogardę dla tamtych facetów, ale zdawała sobie sprawę, że sama do tego doprowadziła. Sama to prowokowała. Przez lata.
Czuła pogardę dla siebie.
Łzy płynęły same, a piersią wstrząsał szloch.
- Czy było warto? - zadała sobie pytanie
- Czy te chwile uniesień były warte tego co nastąpiło?
Po cichu liczyła, że ktoś przyjdzie i ją wesprze, pomoże. Ale kto?
Arnaud? On ma swoje biegi i motocykle. Nie zainteresuje się.
Alin? Będzie siedział na wycieczce z synem.
Z Brukseli też nikt nie przyjedzie.
Ktoś z biura? Prędzej przyniosą jej wymówienie.
Wiedziała, czuła, że została sama.
I czuła również, że sama do tego doprowadziła.
Kiedyś wzgardziła prawdziwą miłością. Prawdziwym uczuciem. Facetem, dla którego była wszystkim.
Dlaczego? Przez egoizm? Przez głupotę?
Miała wszystko. Świetną pracę, gdzie ją szanowano i doceniano. Dobre zarobki.
Miała porządne mieszkanie na przedmieściach Paryża.
To wszystko teraz przestało mieć znaczenie.
Chyba po raz pierwszy w życiu nazwała sama siebie szmatą. Zwykłą tanią dziwką.
-Tak się zachowywałam i tak mnie traktowali - pomyślała z goryczą.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł jakiś przystojny lekarz.Kiedyś powiedziałaby o nim "ciacho". Teraz nie potrafila
- Dzień dobry - powiedział lekko się uśmiechając - mam dla pani kilka informacji.
- Woli pani najpierw te gorsze, czy te lepsze? - zapytał poważniejąc.
- Niech pan zacznie od tych lepszych - wyszeptała.
Popatrzył na nią smutno i zaczął.
- Z wiadomości lepszych, to wyjdziew pani z tego. Powyrywane włosy da się poprzeszczepiać i nic nie będzie widać. Siniaki i rany szybko się zagoją.
-Z gorszych... - zawiesił głos - to była pani w ciąży..
Informacja, którą usłyszala, byla jak grom z jasnego nieba. Myślała, że opóźnienia w miesiączne są spowodowane braniem pigułek. Nawet je chciała odstawić.
-... To był już piąty tydzień. Musieliśmy wszystko usunąć, bo płód był martwy. Chyba została pani uderzona w brzuch.
- Miałabym dziecko! - pomyślała. - kiedyś o nim tak marzyłam
- Ale najgorsze mam dla pani na koniec... powiedział nieco ciszej.
- Już nigdy nie zostanie pani matką. Bardzo mi przykro.
- Jak coś będzie pani potrzebować, to proszę nacisnąć ten czerwony przycisk przy łóżku. Jutro skontaktuje się z panią psycholog. Może będzie mógł coś pomóc.
Wyszedł, po cichu zamykając drzwi.
- Mogłam być matką! - myślała
- Mała Anielka, albo mały Gwidionek - przypomniała sobie uzgadniane kiedyś imiona.
- To było tak dawno. Dawno?
Łzy płynęły same
Następnego dnia, pielęgniarka znalazła ją wiszącą w łazience. Powiesiła się na pasku od szlafroka.