Internetowa cela - Rozdział IX
była wypożyczalnia sprzętu sportowego, rowery, łódki. Kawiarnia jednak stoi nadal, ale za barem nie ma już znajomej pani.
Przez piętnaście minut szukałam znajomego akcentu, jednak bez skutku. Nic z tamtego okresu nie zostało, może właśnie poza kawiarenką. Wtedy w ośrodku było dużo starszych dzieci. Jednak pochodziły zupełnie z innego świata. Mieszkały w Warszawie, mieście, które wtedy, dla dorastającej dziewczynki z prowincji, było metropolią tak odległą, jak Mars, czy Jowisz.
Obserwowałam tatę, który przygotowywał sprzęt, ładnie ubranych wczasowiczów, którzy w ten sobotni, pogodny wieczór zbierali się na seans. Tym razem za ekran posłużyła duża, biała ściana budynku gospodarczego.
Przyglądałam się dorosłym, dzieciom, im wszystkim, którzy za każdym razem z wielką niecierpliwością oczekiwali na pierwsze kadry, pierwsze napisy. Tu było pewne odstępstwo, gdyż praktycznie był tylko sam film, nie było konieczności puszczania Kroniki, choć właśnie dzięki niej tak wiele wiedziałam o świecie.
Wtedy akurat przywieźliśmy wielką przygodę - “Poszukiwaczy zaginionej arki”. Dziś to już klasyka, ale wtedy dostarczał niesamowitych emocji. Gdyby powstał teraz zapewne byłoby w nim więcej efektów specjalnych, ale i tak nic mu nie brakowało.
Dwanaście lat później znalazłam się tam przypadkiem, rozkoszując się znajomą okolicą w drodze w rodzinne strony, ku kochanemu domowi, gdzie spędziłam tak wiele cudownych chwil.