Internetowa cela - Rozdział I
Trzecia dekada października była jeszcze dosyć ciepła i pogodna. Warszawskie powietrze przytłaczało swą ciężkością. Miałam wrażenie, że zaraz spadnie mi na głowę dwadzieścia pięter, które były nade mną. Czy to lęk, czy też zmęczenie po ciężkim tygodniu pracy? Trudno powiedzieć, fakt, już dawno nie miałam urlopu. Wycieczka do Turcji była tylko miłym wspomnieniem. Musiałam znaleźć jakieś lekarstwo na moje lęki. Czy były to lęki, a może tylko coś sobie uroiłam? Zamęt panujący w mej głowie nie pozwalał na rozsądne myślenie.
Dokończyłam raport, gdyż lubiłam nowy dzień rozpoczynać od zera, od nowych zadań, obowiązków, od nowej listy zamierzeń i spraw zleconych przez szefową. To lubiłam, natomiast przerażała mnie zawsze świadomość poranka, kiedy to przychodzę do pracy i znajduję niedokończony bilans, raport lub coś zupełnie innego. Taki drobiazg potrafił na dobre wytrącić mnie z równowagi, jednak taki stan trwał nie dłużej, niż kilka sekund.
Wychodząc z pracy myślałam o propozycji, jaką złożyła mi kilka dni wcześniej przyjaciółka. Niby nic wielkiego, a jednak nie potrafiłam się zdecydować. W sumie to tylko kilka słów, a później wesoła lektura i dobra zabawa. Ale czułam jakieś zagrożenie, choć przecież nikt nie mógł mi nic zrobić. Więc czym się martwiłam?
http://koominek.blogspot.com - dwadzieścia siedem tematycznych szufladek i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...