Idealna
Było jej zimno. Szalenie zimno. Czuła każdą wyziębioną komórkę swojego ciała i pragnęła, by to w końcu się skończyło.
-Dlaczego tak tu stoisz?- usłyszała gdzieś obok.
-Czekam na autobus-odpowiedziała zmęczona. Było już koło 16 i zaczynało robić się ciemno.-A ty?
-Ja też-wtedy na niego spojrzała. Był mniej więcej w jej wieku lub starszy. Ubrany w niebieską kurtkę, szalik i czapkę, spod której wystawały blond włosy. „Przystojny” przemknęło jej w myślach
-To dlaczego pytasz? Skoro stoję na dworcu, to chyba logiczne, że czekam na autobus. Zresztą ty robisz to samo…
-Tak ale ja wracam zawsze o tej porze, a ciebie nigdy tu nie widziałem. Szczególnie przy tym stanowisku. Coś się stało? Wyglądasz fatalnie-tego jeszcze jej brakowało, by jakiś chłopak interesował się co tu robi.
-Dzięki-starała się brzmieć optymistycznie, ale chyba nie wyszło-po prostu miałam do załatwienia parę spraw i wracam trochę później niż zawsze-zaczęła się zastanawiać po co mu to mówi. W ostateczności się nie znali, a jego nie powinno interesować, że jej mama jest w szpitalu i była ją odwiedzić.
Rozejrzała się ale nikogo nie było w pobliżu. Nic dziwnego. Kto włóczy się środku zimy, po zmroku w taki ziąb?
-Jestem Daniel. Sorry, że tak wypytuję ale to chyba nic złego. Mam prawo poznać nowych ludzi-puścił do niej oczko, ale zaraz spoważniał-Dlaczego mimo ponad 20 stopni mrozu nie masz jakiejś czapki?
Zdenerwowała się. Teraz pewnie uważa mnie za jakąś lalę, która woli szałowo wyglądać i trochę pomarznąć, pomyślała. Nie cierpiała tej mody wśród dziewczyn i zawsze ilekroć ktoś sugerował, ze zachowuje się jak ONE chciała temu komuś wygarnąć jaka jest prawda. Tylko, że … nie może mu tak po prostu powiedzieć, że własną czapkę oddała młodszej siostrze, a rękawiczek nie ma. Nie może mu powiedzieć, że jej tatę wylali z pracy, a mama spodziewa się 11 dziecka, że są za biedni, by kupić wszystkim dzieciom ubrania na zimę i właściwie to chodzi w tym co jej własna kuzynka wyrzuci. Dzięki niej ma właśnie ten jesienny płaszcz, za cienki na mrozy, ale stara się nie zwracać na to uwagi, i że cieszy się, że babcia w ramach prezentu bożonarodzeniowego kupiła jej chustę, znaną jako „koc”. Stłumiła w sobie wszystkie emocje i odpowiedziała na pierwsze pytanie:
-Mam na imię Anastazja, ale wszyscy mówią do mnie Anna.
Wtedy właśnie przyjechał jej autobus i bez pożegnania weszła pośpiesznie do środka by się ogrzać. Jak się okazało to był nie jej, a ICH autobus, bo upchnął się obok niej, pytając czy mieszka w tej samej miejscowości, co on (poznała jego adres). Był trochę nachalny więc odpowiedziała zgodnie z prawdą, że mieszkam chwilowo u ciotki. Na pytanie dlaczego odpowiedziała, podobnie jak każdemu kto pyta, nie do końca z prawdą, że ma z wioski, na której mieszka słaby dojazd do szkoły. W rzeczywistości rodzice zgodzili się by pomieszkała trochę z ciotką, licząc, że zapłaci za jej bilet miesięczny, na który obecnie ich nie stać. Robili tak zawsze i ciotka jeszcze nigdy ich nie zawiodła.
Rozmawiając z nim zaczęła grzebać w plecaku, próbując znaleźć podręcznik do biologii, by mimo iż było zbyt ciemno poudawać, że uczy się dokładnej budowy serca. Nie chciała by zadawał niewygodne pytania. Nienawidziła rozmawiać o sobie i domu z nikim poza jej przyjaciółką Kamilą.
-Co ci się stało?-w jego głosie słychać było ciekawość i … troskę. Jednocześnie pokazywał na jej prawą rękę. Rękaw płaszcza podwiną się i widać było ranę.
-Poparzyłam się przypadkiem-skłamała naciągając płaszcz zbyt gwałtownie, co spowodowało otarcie i ból. Wciągnęła gwałtownie powietrze, jednocześnie patrząc na niego i zrozumiała, że nie uwierzył jej oraz jest zdeterminowany, by odkryć, to co ona ukrywa…