Daleko do nieba. Rozdział 6.
Przekroczyli próg pokoju. Wszyscy rozejrzeli się z szeroko otwartymi oczami. Zarówno Libby z mężem i ich siedmioletni synek od dawna nie widzieli takich luksusów. Duże łóżko pokryte satynową pościelą i do połowy zapełnione poduszkami stało na przeciwko drzwi. Po obu stronach łóżka stały niewielkie stoliki nocne. Nutka staroświeckiego stylu nadawała nutkę charakterystycznego wyglądu, który przyciągał uwagę. Wydawało się to nieco dziwne, ale przez chwilę poczuli się tak jakby byli w Anglii w swoim dawnym mieszkaniu. Ich sypialnia była całkiem podobna. Tu także czuli delikatną woń konwalii i dobrą aurę, która zachęcała ich do tego miejsca.
-Nie tak wyobrażałam sobie miejsce, do którego nas zawiozą - stwierdziła Libby, spoglądając na męża, który z niedowierzaniem rozglądał się po luksusowej sypialni. W swoich silnych rękach trzymał Nicholasa.
Nagle usłyszeli głos tuż za sobą.
Odwrócili się automatycznie. Ujrzeli mężczyznę i był to ten sam, który poinformował ich o zaistniałej sytuacji. Teraz jednak widzieli go bez kombinezonu ochronnego z odkrytą twarzą. Niemal nie różnił się od człowieka, jakiego widzieli w wyobraźni.
-To państwa sypialnia. Za tamtymi drzwiami - wskazał ręką drzwi w sypialni - prowadzą do pokoju waszego syna. Natomiast za tymi tutaj jest łazienka. Wasz syn również ma swoją łazienkę. Naprzeciwko waszej sypialni - odwrócił się do nich tyłem - mieści się kuchnia tylko do waszej dyspozycji.
Libby rozejrzała się po korytarzu dokładniej niż wtedy, kiedy pokonywali drogę do wydzielonego dla nich miejsca. Liczyła drzwi, które prowadziły do nieznanych jej miejsc. Cały korytarz wydawał się nie kończyć i tak naprawdę nie przypominał miejsca, w którym mieli otrzymać ochronę przed zakażeniem. Spodziewali się szpitalnych łóżek, zapachu choroby w powietrzu i lekarzy w kitlach. Nie spotkali tu nikogo takiego. Wszystko przypominało bardziej elegancki hotel zbudowany, co prawda w dość nietypowy sposób.
-Jak długo tu zostaniemy? -zapytał ojciec Amy.
Mężczyzna odwrócił się w jego stronę. Stał w progu sypialni Petersonów. Przekroczył go więc i zamknął drzwi za sobą. Spojrzał na całą rodziną poczynając od Nicholasa, który obejmował ojca za szyje. Kolejno wzrok przeniósł na jego matkę, na końcu zerknął na Mike Petersona.
-Nie potrafię tego dokładnie określić. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że będzie to trwało dużej niż miesiąc - kiedy to mówił rozglądał się po pokoju, jakby chciał pokazać, że nie łatwo mu to powiedzieć. W momencie, kiedy przekazał całą informacje utkwił spojrzenie w ich bladych, pozbawionych energii twarzach. Pani Peterson powstrzymywała łzy.
-Spokojnie. Miesiąc minie szybko.
-Nie mamy pewności czy to będzie tylko miesiąc.
-Bądźcie dobrej myśli - rzucił na odchodne i wyszedł, zostawiając ich samych w czterech ścianach.
W głowach piętrzyły im się tysiące myśli i obaw, ale jedną z najważniejszych była myśl: Co dzieję się z Amy i kiedy znów ją zobaczą?
*
Oczy miała wciąż zamknięte, ale już nie spała. W myślach odtwarzała wydarzenia ostatniej nocy. Moment, kiedy dostrzegła jak Kuba mdleje, strach jaki przez nią przemawiał przez parę następnych godzin, kiedy oczekiwała, aż jego zachowanie wróci do normy i unormowanie sytuacji, gdy otworzył oczy, a ona dała mu do zrozumienia, że mocno ją wystraszył. Otw