Daktyloskopia
Zawahałem się, nie wiedząc co myśleć, i serce mi strachem do gardła podeszło. Jak żyję, takich elegantów widziałem jedynie w kościele.
Diabeł to, czy człowiek?
Dziwnie mi było. I coś burzyło moje poczucie spokoju. Jakbym się zawieruszył po pijaku, i trafił na obce wesele.
A przecież wciąż byłem u siebie i ze słodyczą patrzyłem wokół i wdychałem te ulotne chwile, bez ceregieli, z rękami w kieszeniach; pełną piersią oddychałem, pełen młodości i śmiechu.
Tylko mój kumpel był nieobecny. Już dawno uporał się z pociętymi kartkami arkusza do daktyloskopii. Chyba od początku nie zwracał na mnie uwagi.
Pomyślałem, że to dobrze. I że to niedobrze, gdy człowiek się zamyśla.