część trzecia
– Pan to powiedział. Z zimną krwią uderzył w to, co powinno być najczulszymi punktami. A teraz w duchu to pan się rumieni, bo nie rusza mnie to, bo ciarki przechodzą mnie czasem tylko od przejmującej muzyki albo przy minutach ciszy na stadionach. Jestem chłodny i jednocześnie nadwrażliwy. Zresztą to nie pana sprawa. Ja starałem się tylko być miły. To pan zaczął i...
– Przegrałem?
– Takie zabawy powinny mnie uczyć mądrości przez pokorę, ale ja już nie zmądrzeję, a ty nigdy nie...
– Nie nauczę się pokory. Chciałbyś mnie pouczyć jak powinienem znosić ból? Ale zawahałeś się, bo wykroczyłoby to poza tą twoją grzeczność. A może mnie zrozumiałeś? A co do twojej traumy, to w tej sali też ucieka marnowany czas ...tylko bardzo pomału. Trochę mnie to nudzi ...i trochę boli.
– Chcesz? Proszę. Bez poklasku pedalskich liberałów, bez kazań pedalskich księży, bez zakłopotania rodziny.
– Z grzeczności...
- Tak? Proszę. Zadowolony?
– Byłeś kiedyś u psychologa?
– Tak, ale tylko parę minut, parę pytań przed testem na hiv. Bez traumy, na wszelki wypadek.
– I co?
– Powiedziała, że nie może mnie rozgryźć.
– Fajna chociaż była?
– Ja niechcący, siostro, zrobiło mi się słabo i oparłem się o stolik...
– Znowu dzieciak ulepszający świat? Następnym razem niech przyślą kogoś o mocniejszych nerwach. Mógł go pan niechcący zabić i mielibyśmy kupę zbędnych formalności, zresztą i tak sprawił mu pan dodatkowy ból. No niech pan tak nie patrzy, to tylko urządzenie monitorujące, podłączymy i po sprawie. Nie będę nikomu zgłaszać, a na dzisiaj chyba wystarczy pracy. Proszę już iść.
- Nie wiem ile czystych kartek mi umknęło, gdy spałem. Już są. Mecenas siedzi za drzwiami. Czy długo byłem nieprzytomny? Nie odpowiadają. Chyba nie mogę mówić. Mają jakieś dziwne miny, sąd pewnie się w końcu zgodził. Na pewno, bo ta baba niesie jakieś strzykawki. Wolą mi nic nie mówić, bo kto by chciał usłyszeć, że zaraz umrze? Nawet wyczekując tej wiadomości z nadzieją – a raczej wbrew niej – nie mógłbym zdradzić swej radości z najzwyklejszej grzeczności wobec zakłopotanego zgromadzenia i tak jak im pozostałoby mi rumienić się przyznając rację ugiąwszy się w końcu pod ciężarem swego uporu, który właśnie w takich chwilach znika sprawiając, że jest nam trochę głupio. Podobne akty poddania się dobrej woli powinny uwalniać łzy, ale ja wzruszam się tylko pod wpływem pięknej muzyki i przy minutach ciszy na stadionach. Jestem chłodny i jednocześnie nadwrażliwy. Nawet pani psycholog powiedziała, że nie rozgryzła mnie do końca. Może jeszcze nie zaczęło działać? Zaczekajcie. Chciałbym jeszcze coś powiedzieć. Rzeczywiście nie słyszą. Jeszcze nie. Nie... Krzyczałem tak do rodziny, której głuche twarze przypominające na negatywie sufitu trupie czaszki tonęły powoli w jego czerni, którą psuła tylko ta mucha, biała plamka pośrodku ciemności, światełko w tunelu, którym podążamy bezwładnie nie mogąc zawrócić. Dla potrzeb literackiego finału przyglądam się teraz z góry ciału tego chłopaka, co przyjechał do Paryża, żeby mnie zabić, leżącemu na moim łóżku, a jego bliscy z ulgą powtarzają, że to dobrze, że wziął życie w swoje ręce i nie czekał na żadne sądy...
Wspomnienie 26
On spotyka się czasem z jej koleżanką z Rumunii. Wynika z tego pierwsza poważna kłótnia. Cykni oskarżyła go o zdradę, a on się wściekł i wypomniał jej, że pieprzy się z Mirkiem za jego pieniądze, a teraz szuka pretekstu, żeby go spławić, bo miłość jej minęła, a wrócił rozum. Ale godzą się jak zawsze. Nawet w tak beznadziejnej sytuacji ona ma czas na zaloty i stwierdza, że on ma fajn