Czas...
Gdzie nie spojrzała, tam goniły ją wskazówki zegara.
I wydawało jej się, że Pani Wiosna już dawno powiina przyjść. Tymczasem ona odkładała te odwiedziny w nieskończonosć.
Tymczasem bohaterka zaplątywała się w kurz i czerń. W głowie wciąż jej tykało. Czas odbierał oddech. Przytłaczał ją. Oh...ten czas tak się żądzi jej życiem jakby władcą wszystkiego był.
Chciała usiąść i przeczekać, aż przeminie wraz z tykaniem, lecz zdała sobie sprawę, że to nie On przemija, lecz Ona.
Musiała wstać...On ją ciągle poganiał, poniewierał ją...
Wydawało jej się, że coraz szybciej przejwitają jej kwiaty.
A w oczach wciąż tkwiły przeklęte zegary...
A gdyby tak ich się pozbyć?
Tego sposobu też próbowała...
Z jej życia raz na zawsze zniknęły zegary. W lustrze jednak dalej pojawiały się zmarszczki, a ona wiecznie nie nadążała na Pociąg Młodości.
Wróciły zegary...
Pociąg Młodości przejeżdżał swoją drogę niczym pospieszny...