Chwilka abstrakcji z panem Pącusiem.
Na polu
Pan Pącuś przetaczając się przez pola pąkowiem powleczone natknął się, jak mu się na początku wydawało, na wyimaginowaną fasolę rozwleczoną po okolicznych żerdziach. Wziąwszy jej kwiat, bo któż by nie chciał posiadać kwiatu wyimaginowanej fasoli, począł powoli przetaczać się Tam. Tam się przechadzał i z powrotem miał wyraźny problem. I zanim Tam doszedł, jakiś klekotliwy warkot śmignął obok Pana Pącusia. To byli nieobliczalni chłopi na swoich ulubionych mototaczkach. Pan Pacuś nadąwszy się jak rozpłaszczony materac dmuchany zasmucił się, gdyż Tam już pójsć nie mógł. Tam leżał bezwładnie.