Biegnij
Chris włożył słuchawki do uszu, włączając odtwarzacz mp3. Podgłośnił dźwięk maksymalnie, tym samym zagłuszając szmer rozmów na szkolnym korytarzu. Był niemal pewny, że muzyka w jego słuchawkach gra tak głośno, że wszyscy mogą to usłyszeć. Nie obchodziło go, co działo się dookoła. Teraz istniał tylko on i piosenka, której słuchał, i do której miał ogromny sentyment. Jej tekst nie odnosił się zbytnio do jego życia, bądź nie kojarzył się z konkretnym momentem. Po prostu: głos wokalisty i nastrój piosenki zawsze sprawiał, że jego humor się drastycznie poprawiał.
Skręcił do męskiej toalety, aby umyć brudne od farb ręce. Jedyna kwestia, której nie znosił w zajęciach artystycznych to właśnie ślady, zostawiane przez używane przybory.
Odkręcił wodę, starannie zmywając wszelki brud. Nagle poczuł silne popchnięcie. Uderzył podbrzuszem o umywalkę, a jego głowa wylądowała na lustrze. Zasyczał z bólu, dobrze wiedząc, co, a raczej kto, spodował to całe zajście.
Wiem, że damy sobie radę wszędzie
Byle nie tu
Tak jak się spodziewał, oprawcy nie dali za wygraną. Jedno szarpnięcie spowodowało, że słuchawki zostały boleśnie wyrwane mu z uszu, a odtwarzacz wylądował na ziemi. Dalej było słychać głos wokalisty dobiegający ze słuchawek. Chris zacisnął pięści, próbując zachować spokój. Nie mogł dać ponieść się emocją. Nie przed nimi.
- Może byś się obrócił, aby porozmawiać ze swoimi kolegami? - usłyszał głos oprawcy. Po tonie mógł sobie wyobrazić jak bardzo kpiący uśmieszek zagościł na ich twarzach.
Obrócił się wolno. Czuł jak trzęsą mu się nogi. Da radę. Zawsze daje sobie radę. Cios wymierzony pięścią w policzek powalił go na kolana. Nie miał zamiaru wstawać. Wylądowałby znów na ziemi. Jak zawsze. Czemu nigdy nie potrafił się przeciwstawić?
Zapłoń, zapłoń
I tak nie masz wyboru
Kiedyś da radę. Nie będą go więcej poniżać. Kiedyś wstanie i to ON wymierzy cios przeciwko nim. To ONI będą cierpieć, a on będzie miał ten kpiący uśmieszek na ustach. Kiedyś...
Ból. To jedyne co mu aktualnie towarzyszyło. Oprawcy nie dawali mu chwili oddechu. Czubki butów mocno raniły jego żołądek. Czuł, że zaraz zwymiotuje. Nie mógł powstrzymać łez napływających do jego oczu.
Będziemy ratować się ucieczką
Ledwo mogę mówić i rozumiem
Czemu nie możesz podnieść głosu
Nie potrafił już nawet krzyczeć. Gorzej: wiedział, że nie ma sensu krzyczeć. Nikogo nie obchodziło co się z nim aktualnie dzieje i jak bardzo cierpi.
Poczuł ciecz, która napływała do jego gardła. Otworzył usta, aby pozwolić jej się uwolnić. Nie widział co to. Czarne plamki zaczeły napływać mu do oczu. Nie widział już nic.
- Osz... Chłopaki, spadamy, śmieć pluje krwią! - usłyszał głos, po którym nastąpił głuchy stukot pośpiesznych kroków.
Położył się na ziemi, w kałuży tej dziwnej cieczy, która, jak usłyszał, była krwią. Nie miał siły na nic. Miał nadzieję, że okaże się, że to tylko zły sen. Bardzo zły sen.
___________________________________________
Opowiadanie przeplatane wraz z tekstem piosenki: Snow Patrol - Run