Perypetie pasażerów MPK
Jak, co roku słyszymy komunikaty nadawane w prasie, telewizji czy stacjach radiowych: „ I zima znów zaskoczyła kierowców, motorniczych oraz wszystkich dookoła… Nie byliśmy na nią przygotowani – tłumaczą władze miasta cicho rzucając pod nosem przekleństwa ”. Faktycznie śnieg w grudniu lub styczniu zakrawa na pogodową anomalię, a zakorkowane ulice w miastach i praktycznie zamrożony ruch, nieodśnieżone drogi, oblodzone nawierzchnie, chodniki przypominające lodowisko zawdzięczamy sprawnej interwencji urzędników. Za, co należy Im naturalnie serdecznie podziękować.
„MPK, PKS, ale również PKP mogą być nieco opóźnione lub całkowicie wypaść z kursu” – codzienność dla szarych mas przemieszczających się komunikacją nie tylko miejską. Należy uzbroić się w cierpliwość ze sporą szczyptą wyrozumiałości. Nie zaszkodzi poczucie humoru i pogodzenie z zaistniałymi warunkami metrologicznymi.
Gdy na dworze temperatura osiągnęła rekordowe - 17°C najrozsądniej byłoby pozostać w cieplutkim zaciszu domowym, pod kocykiem z gorącym kubkiem herbaty w dłoni, leniwie przeskakując z kanału na kanał… Lecz niestety tak się nie daL. Marudząc, narzekając i ciskając gromy ubieramy się w najcieplejsze kożuszki, czapki, rękawiczki, buty i wyruszamy na przystanek. Drepcząc w miejscu z utęsknieniem wypatrujemy kanarkowego bolidu, który nas zawiezie do miejsca przeznaczenia. O ile w ogóle przyjedzie.
Pociągając nosem, nerwowo sprawdzając godzinę na zegarku i robiąc kolejną rundkę od drzewa do słupka nie zważając na trzaskający mróz z uporem czekamy. Czekamy żeby na horyzoncie dostrzec nasz upragniony, długo wyczekiwany środek transportu. Wtedy od razu twarz rozjaśnia uśmiech na myśl o podróży, w godzinach szczytu, niczym sardynka upchnięta w puszce, ale nieważne jest! Może jeszcze zdążymy! W ferworze radości, euforii i nie podważalnego zwycięstwa zapominamy skasować bilet, za co roześmiany wąsaty pan z brzuszkiem wręcza nam kwitek opiewający na 150 zł w ramach kary za jazdę na gapę. Mamy całe 7 dni na uiszczenie stosownej opłaty.
A trzeba było wziąć taksówkę wyszłoby na pewno taniej i troszkę ekskluzywniej. Przynajmniej wtedy nie spóźnilibyśmy się do pracy i uniknęli rozmowy na dywaniku u niezadowolonego szefa.
By nie być aż tak wielkim pesymistą na osłodę pozostaje dodać, że większość autobusów, pociągów etc. jest ogrzewanych, więc przynajmniej nie zamienimy się w mrożonkę podczas trwania przejazdu, a co ważniejsze zimą nie jesteśmy narażeni na rozkoszny fetor potu oraz innych wonności pozostawiony po innych.
Victorio! Kolejna zima za nami!