Angels Pub zakończenie, którego miało nie być
mu do zrozumienia, jak bardzo go ignoruje. Bardziej interesował ją jej nowy telefon i jego możliwości, niż to, że on jest u niej.
Teraz też szła obok, jak obca osoba.
Robiła zdjęcia nową komórką i na tym skupiała całą swoją uwagę.
Nie zauważyli, gdy skręcili w boczną alejkę.
Była bardziej zaniedbana w porównaniu do całego, wypielęgnowanego parku.
- Nikogo tu nie ma - stwierdził Jerzy - chciałbym jeszcze cię przytulić i pocałować.
- Nie! - odrzekła kategorycznie Annabelle.
- Witam was - dobiegł ich głos dochodzący z boku.
Popatrzyli oboje zaskoczeni.
Zza drzew wysunął się szczupły, acz nie wysoki mężczyzna, ubrany w strój do joggingu.
- Czy my się znamy? - zapytał Jerzy
- Nie do końca... - zaczął przybysz.
Annabelle zrobiła wielkie oczy. Poznała tego człowieka.
Ostatni i jedyny raz, gdy go widział, był ubrany w lekarski fartuch.
- Pan... Pan nie jest... - zaczęła się jąkać.
Nie zauważyła, że telefon wypadł jej z ręki.
- Tak moja droga. Nie jestem ani lekarzem, ani biegaczem. Ty za to wiesz KIM jestem.
Delikatny uśmiech na jego twarzy był nie na miejscu. Jego oczy były smutne.
- Rok temu błagałaś mnie żebym zrobił coś wbrew swojemu przeznaczeniu.
- Usluchałem cię. Dostałem naganę i karę, ale byłem z tego zadowolony, lecz... - zawiesił głos.
- Ty nie doceniłaś tego.
- Zostaniesz ukarana i nigdy nie zaznasz prawdziwego uczucia.
W tym momencie rozwinął przepiękne białe skrzydła.
Jerzemu coś zaczęło się przypominać. I nagle...
- Bar u Aniołów! - wykrzyknął - Ty byłeś tam szefem.
- I nadal jestem - rzekł anioł-biegacz.
Wyciągnął do Jerzego rękę.
- Choć, darowany czas minął szybciej niż się spodziewalem.
Jerzy bezwiednie wyciągnął rękę....
Karetka mrugała niebieskimi i czerwonymi światłami.
Jakaś starsza pani, gestykulując rękoma, tłumaczyła policjantowi co widziała. Co chwila zerkała na Annabelle.
- Babcie to mają fantazję - mruczał pod nosem policjant zapisujący zeznania.
Nad leżącą postacią pochylało się dwóch lekarzy.
- Atak serca - stwierdził jeden z nich.
- Bez wątpliwości, na 100%.
Drugi przytaknął bez słowa.
Obok stała w szoku milcząca Annabelle, która wpatrywała się szeroko otwartymi oczyma w leżącego bezwładnie Jerzego.
Jej usta poruszały się w bezgłośnym "przepraszam, ja nie chciałam"
Nie zwróciła uwagi na to, że inni depczą jej ukochaną, nową komórkę.
Nikt nie zwrócił uwagi na dwie postacie, które powoli znikały wśród drzew...