Forum

Wątek - sami ocencie, fragment ksiazki
← powrót

Kto Post
rainbow88
Avatar użytkownika - rainbow88
2012-01-02 11:24:12

I znowu to samo….. kolejny wstrząs, kolejne załamanie nerwowe, co dalej, co robić? Może wyjść zobaczyć co robią inni? Ale po co… już wieczór zresztą podobno koniec już bliski, wszyscy tak mówią, każdy żyje z przeświadczeniem ze może to być ostatni dzień jego egzystencji. Oczywiście lad i porządek SA zachowane, wszystkie normy moralne SA przestrzegane aby do końca trwać w człowieczeństwie…. To dziwne bo zawsze myślałam ze kiedy już wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują koniec to tak zwane zezwięrzęcenie człowieka przed którym ostrzegają duchowni musi w końcu zaistnieć. A tu niespodzianka, cisza i spokój i to nieracjonalne poczucie obojętności…… Po co w ogóle trwać w tych samych zachowaniach i przyzwyczajeniach kiedy niechybnie jesteśmy skazani na zagładę? To chyba pozostanie dla mnie – 22 letniej pracownicy kliniki transplantologii zagadka….. I 7.00 Poniedziałek, 13 marca 2046 Dzień dobry dr Bravado. Życzę miłego dnia pracy. Każdego dnia rano ten sam żałosny komunikat wita mnie kiedy loguje się w systemie rejestracji pracowników. Czy nie wystarczyło by sama data? Przynajmniej to jedyna zmienna, no cóż mam to gdzieś idę dalej może dziś cos się wydarzy…. I się wydarzyło ! wchodząc do laboratorium zaczepiłam o tackę z jakimiś probiotykami która to pewnie ten idiota i debil Zakij zostawił zamiast zanieść do chłodziarki. Gdyby nie był protegowanym przełożonego to bym go wyśmiała i wyzwala od najgorszym łajz jakie chodzą po świecie… szkoda ze promieniowanie nie zamieniło mu mózgu w papkę został by przynajmniej zutylizowany… hehe. Cholera musze umyć łapy bo mam cale w tej mazi… Gdzie ta Maisa przecież sama nie będę tego sprzątać… - dzień dobry Monica. Cos spadło? Już sprzątam. Maisa akurat przechodząc zauważyła dr. Bravado w laboratorium stojącą nad rozbitymi próbkami. Jako ze to ona załatwiła jej posadę w klinice czuła się zobowiązana do natychmiastowej pomocy chodziarz często nie lubiła humorów jakie jej towarzyszyły o godzinie 7 rano. - OK. Nie pali się to wina Zakija nie powinien tego tu zostawiać, a propos gdzie on jest? - Podobno został oddelegowany przez szefa do jakiegoś nowego projektu w skrzydle C. Ale sama Niewinem. - no tak przez szefa – pomyślała Monica – w porządku dzięki Maisa potem go znajdę idę do łazienki. Jak ja nie lubię tej jej służalczości! Mogła by po prostu to posprzątać i tyle….. i może jeszcze zapytać jak się czuje albo czy nic mnie nie boli? Totalna obojętność a przecież znamy się od czasów przeprowadzki…. Po starannym 7 minutowym umyciu dłoni Monika podąża jak zwykle do części laboratorium gdzie nowe organy tworzone SA z pojedynczych komórek pacjentów zakwalifikowanych do przeszczepu. - o cześć jak leci? – zapytał Musad II lekarz w klinice i I laborant czyli częściowo przełożony Moniki ale pozostający z nią w koleżeńskiej relacji. - cześć Musad wczoraj znowu był wstrząs – nie mogę się przyzwyczaić za każdym razem czuje się jak bym uciekała z rodzinnego domu jeszcze przed wojna. - HAHAHAH – roześmiał się Musad – miałaś przecież wtedy chyba rok! Nie możesz tego pamiętać! - mogę i pamiętam – nie słyszałeś o pamięci nabytej jeszcze w łonie matki? Ja mam ja poszerzona o najmłodsze lata. - hmm, no tak – z politowaniem przyznał Musad robiąc przy tym swoje miny a ze nie miał w zwyczaju zbyt często chodzie do fryzjera ani golic twarzy wyglądał przy tym jak książkowy przykład ortodoksyjnego islamskiego bojownika. - wiesz cos o Zakiju? Podobno poszedł do jakiegoś nowego projektu. - nieeee - odparł Musad zbywając przy tym Monice – chcesz kawy? - tak, poproszę – Monica pomyślała ze skoro nie chce powiedzieć to nie będzie dopytywać bo nie chce wyjść na wścibska jednocześnie wiedziała ze Musad cos wie gdyż z racji tego iż jest byłym wojskowym ma większy dostęp do informacji niż ona. - podobno nasi SA już na Wenus – jak by od niechcenia zagadnął Musad jednocześnie podając jej kubek czarnej kawy. - serio? Nic nie wiedziałam wczoraj miałam dość o poszłam wcześniej spać. I co wiesz cos więcej? Dopytywała Monica zapominając całkiem o kawie. - tylko tyle co wszyscy. –ironicznie odpowiedział. - czyli? - Jest tak jak się spodziewaliśmy, chyba nie wszyscy będą mieli szczęście – tajemniczo odparł. Monica już miała wydusić z niego wszystko co wie kiedy nagle rozległ się głośny alarm ewakuacyjny. - kurwa znowu wstrząs! Zabezpiecz próbki. Szybko! – krzyknął Musad. Monica jednym ruchem zwolniła dźwignie zamykająca właz do tzw lodówki . Wszystkie jeszcze nie do końca wyhodowane organy i te dopiero w fazie prenatalnej zniknęły za ciężkim tytanowym walcem z logo „ Lorie trans”. Jednej z pierwszych powojennych fabryk organów dzięki której podobno tysiące ludzi przetrwało choroby popromienne i inne skutki skażenia czego oczywiście nie możemy potwierdzić z racji braku jakichkolwiek danych. Musad i Monica pobiegli do windy która zjechali do strefy czerwonej zwanej tak od kolorowych czerwonych lini które pokrywały ściany sektora D. Kiedy byli już bezpieczni jakieś 25 metrów pod ziemia udali się do Sali przyjęć gdzie rejestrowano wszystkich pracowników aby potem odnaleźć ewentualnych zaginionych. W miedzy czasie kilka silnych wstrząsów było odczuwalnych nad ich Glowami. Musad Khaliri i Monica Bravado – z uśmiechem na zarośniętej twarzy Musad podął dane starszej pani w okienku. - to co idziemy na druha kawę ? zapytał Musad. - chyba nie, mamy nic innego do roboty – z grymasem odpowiedziała Monica. Kiedy szli w stronę małego malego bufetu na końcu ogromnej chyba 400 metrowej Sali do której dochodziły 3 odnogi z każdego sektora badawczego w Glowie Monici ciągle kłębiły się te same myśli… Co miał na myśli Musad mówiąc ze nie wszyscy będą mieli szczęście? Z pewnością nie będzie chciał mi dokładnie tego wyjaśnić, odkąd wyszła na jaw afera z szemranymi próbkami Musad jest nie ufny nawet w stosunku do mnie… ale Wiem ze on cos wie… Musze dziś zadzwonić do Naruto on podobno pracował z technikami przy projekcie skafandrów na wypadek awarii stacji wiec może… - z mlekiem? Zapytal Musad Co? Yhh tak, jasne. - jesteś jakąś zamyślona, nie przezywaj tak tych wstrząsów przecież już niedługo wszystko powinno się zimnic dla nas na pewno otworzą się jakieś nowe możliwości. Nim Monica zdarzyła odpowiedzieć podszedł do nich główny kierownik placówki dr. Hagens jeden z niewielu uczonych niemieckiego pochodzenia którzy współpracowali przy tworzeniu ośrodka a wcześniej służyli na froncie. Mimo tego ze wydawało by się SA z jednego obozu z Musadem to nie dążyli się zbytnia życzliwością. - Mam nadzieje ze żadne nasze badania nie ulęgły zniszczeniu? Zapytał Kutko Hagens. - Nie, zachowaliśmy profesjonalizm. Zdawkowo i trochę złośliwie odpowiedział Musad. - to dobrze , dobrze. Jak zawsze wyprostowany prawie na baczność Hagens odszedł w stronę malej grupki inżynierów wyższego szczebla. „ WSZYSCY ZEBRANI W SALI BEZPIECZENSTWA PROSZENI SA O POWROT DO SWOICH STANOWISK PRACY ” Komenda z megafonu to znak ze już po wszystkim przynajmniej na chwile, w ostatnim miesiącu wstrząsy nękające ta cześć europy nasiliły się do tego stopnia ze ze względów bezpieczeństwa pol roku temu cześć małych ośrodków na obrzeżach kontynentu zostały przeniesione do naszej stacji głównej. Wynikiem tego jest lekko mówiąc ciasno – pełno kreci się różnych typków, zwykle to ciemnoskórzy ale zdarzają się tez takie rodzynki jak Zakij – arab albinos albo kto tam go wie skąd się wziął. Monica często zastanawiała się jak taki przygłup o niewyjaśnionym pochodzeniu mógł wpaść w oko Hagensowi ze ten zrobił go swoim podopiecznym to był kolejna zagadka dla młodej laborantki. Ale jeszcze dziwniejsze było to ze nie zauważyła Zakija w strefie bezpieczeństwa. A przecież będąc na terenie ośrodka Musiał tu tez trafić. Co prawda było tu przeszło 200 osób ale biorąc pod uwagę chyba ponad 200 cm wzrostu tego albinosa to raczej nie trudno go nie zauważyć. No cóż mam go gdzieś – pomyślała Monica i zauważyła nieobecność Musada, po chwili zauważyła ze rozmawia z jakimś gościem w średnim wieku ubranym w elegancki czarny garnitur o blond włosach właściwie bardzo podobnym do Davida Bowiego. W dzieciństwie bardzo często słuchała jego piosenek które puszczała jej mama która to była jego wielka fanka…. Wydało się to strasznie dziwne gdyż do rzadkości należał widok rodowitego białego europejczyka którym ów gentelman w istocie był. Starała się usłyszeć o czym rozmawiają ale wychodzący tłum ludzi zmusił ja do opuszczenia pomieszczenia… - dzień dobry kapitanie – Musad przywitał się z tajemniczym nieznajomym - witaj przyjacielu, wiesz dlaczego tu jestem? - mogę sie tylko domyślać, od jakiegoś czasu jestem odcięty od informacji… - no tak, słyszałem o twoich kłopotach ale chyba już wszystko się uspokoiło? - tak, tak myślę… domyślam się ze jest Pan rezydentem sektora C? - to prawda prowadzimy tam pewne działania pod nadzorem twojego przełożonego dr. Hagensa. Mam nadzieje ze wszystko co planujemy pójdzie zgodnie z planem i w niedalekiej przyszłości dojdzie do ostatecznego rozwiązania. Kiedy nie znajomy wypowiadał te słowa kolejne wstrząsy nawiedziły ośrodek tym razem były na tyle silne ze strop Sali zaczął się kruszyć i pozostali ta jeszcze pracownicy zaczęli uciekać w popłochu. Nieznajomy i Musad udali się w kierunku wyjścia awaryjnego, tym czasem Monica przeżywała kolejne chwile grozy….. II Nie znowu to samo!!!!!! Przerażony glos krzyczał w głowie Monicy. Biegła w stronę głównego holu aby wydostać się na zewnątrz co wydawało by się nieco karkołomnym posunięciem gdyż wstrząsy sejsmiczne bardzo często powodują rozsypywanie się budynków i zapadanie terenu mimo to intuicja Mówiła jej aby jak najszybciej wydostać się z laboratorium. Biegnąc przez niezliczone korytarze i półpiętra zauważała innych ludzi w podobnie jak ona szukających ratunku. Nigdy wcześniej nie wystąpiła tak długa i silna fala wstrząsów ja ta teraz. Winda była albo nieczynna albo korzystanie z niej byłoby samobójstwem wiec dziesiątki ludzi biegło do góry czyniąc to w iście sprinterskim tempie. Wreszcie po kilkudziesięciu metrach w gore Monica znalazła się w samym środku cyklonu. Kopula kliniki była częściowo rozsypana, wszędzie pełno gruzów, naszczecie nie widziała nikogo rannego. Panował ogromny zamęt i zamieszanie, ludzie biegali dosłownie we wszystkich kierunkach byle by znaleźć drogę ucieczki. Nawe ochrona i strażnicy nie panowali już nad nad sytuacja, zresztą czy to ważne to była chyba ta chwili która przypomniała Monice teorie zezwięrzęcenia – wreszcie wydarzyła się ekstremalnie niebezpieczna sytuacja która bezpośrednio zagraża życiu – w takich momentach z człowieka wychodzi prawdziwa natura. Liczy się tylko przetrwanie. Ludzie tratujący się nawzajem, odpychający się , kto pierwszy do wyjścia ten lepszy. Monica wybiegła na parking wprost do swojego nowiutkiego Zhen 500 najnowszego dziecka Chińskiego brata. Zapaliła silnik o ruszyła prosto w stronę miast a które wydawało się najbezpieczniejszym miejscem, o dziwo wstrząsy bowiem omijały duże aglomeracje a dotykały głównie otwartych terenów na których właśnie znajdowała się klinika. Nie bez powodu w nazwie auta umieszczono liczbę 500 to ilość koni mechanicznych a właściwie elektrycznych jakim dysponował – 4,5 sekundy do 100km/h robiło wrażenie nawet na Monice której to nie zależało specjalnie na demonie prędkości. Auto dostała bowiem od swojego ojczyma tak samo zresztą jak mieszkanie do którego właśnie pędziła. Tymczasem Musad wraz z towarzyszem opuścili budynek zupełnie innym wyjściem które to było przewidziane tylko dla wtajemniczonych gdyż nikt z przebywających w schronie osób o nim nie wiedział. Kiedy znaleźli się na na Tylach kompleksu wsiedli do czekającego tam śmigłowca zasilanego energia elektryczna powstała z przeciwstawnego wirowania dwóch dysków wypełnionych rtęcią schłodzona poniżej temperatury krzepnięcia. Technologia ta została opracowana jeszcze przed wojna z powodu kryzysu paliwowego wywołanego przez konflikty zbrojne pomiędzy USA a krajami bliskiego wschodu. Bardzo drogi i ekstrawagancki środek lokomocji dostępny tylko dla wybranych jakim prawdopodobnie był towarzysz Musada. Śmigłowiec wzniósł się i z ogromna prędkością oddalił się w kierunku północnym gdzie teoretycznie w wyniku skażenia radioaktywnego nie występowało już Zycie organiczne ani nie można tam było znaleźć siedlisk ludzkich. Monica dotarłszy do swojego mieszkania czuła się już bezpiecznie gdyż od jakich kilkunastu kilometrów oddziaływanie trzęsień nie było już odczuwalne jedynie jakieś pojedyncze wstrząsy podobne do tych wczorajszego wieczora. - Wreszcie! – odetchnęła z ulga wchodząc do całkiem dużego parterowego mieszkania urządzonego według projektu jej ojczyma z czego nie była zadowolona ale jak To sie mówi darowanemu koniowi tak dalej. Zrzucając z siebie brudny od pyłu fartuch laboratoryjny rozebrała się aby wziąć prysznic. Jak zwykle po pracy ale tym razem jakieś 10 godzin wcześniej zrobiła sobie drinka z czegoś co kiedyś nazywane było whisky ale z oczywistych powodów nie dojrzewało już w beczkach jak niegdyś ale zostało poddane przyspieszonemu procesowi fermentacji co nadawało jej charakterystyczny posmak herbaty pomieszanej ze spirytusem mimo to był to jedyny alkohol jaki Monica uważała za słuszny ze względów na swoja moc – cale 25%. Żadne mocniejsze trunki nie były dostępne ze względów teoretycznie pro kulturalnych i edukacyjnych. Wchodząc do dość ciasne kabiny prysznicowej w której to według standardów hydro ekonomii czas korzystania z wody został ograniczony do 5min. Monica nie mogła oprzeć się wrażeniu ze już kiedyś widziała rozmówce Musada. Ten przystojny blondyn wydawał się znajomy i to nie z płyt kompaktowych jej matki.
Nektrus
Avatar użytkownika - Nektrus
2012-01-02 11:37:07

Opowiadania proszę umieszczać w dziale OPOWIADANIA, proszę kliknąć w MOJE KONTO w prawego menu wybrać dodaj opowiadanie i dodać tekst
doczmitel
Avatar użytkownika - doczmitel
2016-12-07 12:48:30

witajcie
Odpowiedz
1