W starej lipie coś nagle załopotało i spomiędzy liści wyleciał duży ptak. Wylądował na sąsiednim drzewie i, głośno skrzecząc, znikł między gałęziami.
O świcie budzą mnie szepty i urocza piosenka. W oszronionych gałęziach śpiewa drozd, a moi urzędnicy są przekonani, że to diabeł próbuje ich uwieść. Zatykają uszy, chroniąc je przed płynącymi gładko frazami melodii. Co za durnie!
Dużych drzew jest jednak w miastach coraz mniej, wraz z nimi mogą zniknąć i ptaki.
Szpaki z parku Świętokrzyskiego przynoszą do gniazd także wióry suchej szynki, kawałki hot dogów. Ich sąsiedzi od strony pasażu Szymborskiej - nawet frytki ze śródmiejskich barów.
Wrony polują nie tylko na szczury. Polują również na chore gołębie, podloty ptaków, nawet młode jeże. Pustoszą gniazda małych wróblaków, rozkopują mrowiska i dłubią w martwym drewnie jak dzięcioły. W ekosystemie miasta odnajdują się więc doskonale.
Tej wiosny pod Pałacem Kultury i Nauki wyszukałem siedem gniazd modraszek. Tylko jedno ukryte było w budce lęgowej. Wszystkie pozostałe w dziuplach, przy czym jedna z nich była dziuplą pancerną: znajdowała się w słupie.
Modraszka ma niezły węch i rozpoznaje zapachy ziół.
Czasem dziuple powstałe w żywych drzewach zarastają i zwężają się, sikory obkuwają wówczas tkankę przyranną zamykającą wejście.
Tuż pod budką, na dwóch ławkach, trwa impreza. Butelki,, ciastka, muzyka. Kilka osób rozpartych jak w barze sączy piwo. Mimo że modraszki karmią tuż nad ich głowami, piwosze niczego nie dostrzegają. Ptaki miejskie nie są tak płochliwe jak leśne.
Sikorkę pochłania bezpieczna dziura w starym betonowym słupie. Gruba jak palec gałązka lipy drapała przez kata zaprawę, aż wydrapała oczko, coraz większe, w końcu tak duże, że pomieściło ptaka. To, że gałązka wciąż tkwi w dziupli, nikomu nie przeszkadza. A wraz z nią liście, ocieniające i osłaniające słup. Dzięki nim warunki świetlne, temperatura i wilgotność wnętrza są zbliżone do tych optymalnych, takich jak w koronie drzewa.
Lot z pokarmem do gniazda to ruch jedyny w swoim rodzaju. Odbywa się po trajektorii troski. Myślę tu o małych ptakach, o sikorkach, mazurkach, kopciuszkach. Ale także o tych większych - takich jak kos czy sójka, o drapieżnikach - jak choćby krogulec. A nawet o owadach.
W starej lipie coś nagle załopotało i spomiędzy liści wyleciał duży ptak. Wylądował na sąsiednim drzewie i, głośno skrzecząc, znikł między gałęziami.
Książka: Srebrny dzwoneczek
Tagi: ptaki, przyroda, natura