- A jak ta klątwa wyglądała? - Widziałeś kiedy opętany makaron? - Nie sądzę, makaron? - Powaga. Co najmniej czterojajeczny, z bonusem do rzutu na agresję.
Być może każdy ma swoje prywatne niebo. Albo piekło – to zależy tylko od nas.
- Jak się czujesz? - Tak jak wyglądam - burknął nieuprzejmie. - W takim razie zmarłeś wczoraj - powiedziałam, nim zdążyłam się ugryźć w język. Istotnie, wyglądał fatalnie. Gorzej niż Sawyer po tygodniu w klatce Innych.
Parapet zasłany był odłamkami szkła, na białej farbie jaskrawo odcinały się czerwone smugi i ciapki. Podobne ciapki ciągnęły się sznureczkiem po podłodze aż do moich bosych stóp. Tknięta intuicją, uniosłam do światła prawą rękę, nadal ściskającą tłuczek bojowy, i powiedziałam z uczuciem:– O kurwa mać…
- Co ty wyprawiasz?! Chcesz, żeby zaczął nas swatać?! - Broń mnie, Panie Boże! Ja jestem człek spokojny i nie lubię sportów ekstremalnych.
- Mogę ci przeszkodzić? - Nie możesz, ale jesteś córką swojej matki i wnuczką swojej babki, więc przeszkodzisz i tak, no to co ja ci będę zabraniał.
- O, obudziłam?- Skądże. Co ja bym mógł robić... o drugiej w nocy? Przecież nie spać.
Normalna kobieta boi się myszy, pająków i zmarszczek. Normalne kobiety boją się też duchów. Nigdy nie twierdziłam, że jestem normalna.
Wstałam i zaczęłam spacerować po kuchni. Zawsze mi się lepiej myślało w ruchu. Ojciec nazywał to dywagacjami perypatetycznymi.
Mój cięty dowcip pod rękę z wysokim IQ zrobiły sobie wolne, mózg zastrajkował.
Słuchałam tej przemowy nieruchoma jak słupek, ale w tej chwili bezwład minął mi jak ręką odjął, za to ogarnął mnie, jak mówią, dziki wkurw. W jednej nanosekundzie doszłam do stanu wrzenia, zdolna w pojedynkę pacyfikować niewielkie osiedla mieszkaniowe, dusić staruszki moherowym beretem i urwać łepek temu misiu. Dowolnie.
Powybijam wszystkich wkoło, będę sierotką wesołą.
Nie chciałam spać na tym łóżku, pod upiorną fotką, która zdawała się śledzić człowieka oczami. W dodatku te cholerne drzwi, niczym w bunkrze z serialu ,,Zagubieni". Mogłabym je ewentualnie znieść, gdyby jako bonus dodali do nich przystojniaczka Sawyera, ale nie dodali. Żadnych atrakcyjnych badboyów z dołeczkami w policzkach, jedynie koszmarne żelastwo na wprost łóżka - ni w pięć ni w dziewięć, jak jakiś obłąkany sejf.
Poziom antypatii rósł we mnie z minuty na minutę, grożąc wylaniem uszami.
O matko... Stał tam w aureoli wiosennego słoneczka, jak jakiś książę z odzysku i pytał, czy mi może wleźć w prywatność.
- A jak ta klątwa wyglądała? - Widziałeś kiedy opętany makaron? - Nie sądzę, makaron? - Powaga. Co najmniej czterojajeczny, z bonusem do rzutu na agresję.
Książka: Wiedźma.com.pl
Tagi: makaron