Często nachodzi mnie jakieś dotkliwe uczucie, że człowiek powinien do czegoś przyznać się przed sobą, bo coś jednak wciąż ukrywa. Sam nie wiem, do czego. Siebie przecież nie zna się, siebie tylko odczuwa. Wiem to jednak po sobie, że nikt nie może być uspokojony swoim istnieniem, dopóki się ono nie dokona, nie wypali do szczętu, do popiołu, do zapomnienia, nawet za grobem nic. Ten ciągły lęk, który kołacze się wciąż we mnie, który mnie dręczy, który zrywa mnie po nocach, każe nadsłuchiwać, w ciemnościach wyglądać, nie wierzy c
Często nachodzi mnie jakieś dotkliwe uczucie, że człowiek powinien do czegoś przyznać się przed sobą, bo coś jednak wciąż ukrywa. Sam nie wiem, do czego. Siebie przecież nie zna się, siebie tylko odczuwa. Wiem to jednak po sobie, że nikt nie może być uspokojony swoim istnieniem, dopóki się ono nie dokona, nie wypali do szczętu, do popiołu, do zapomnienia, nawet za grobem nic. Ten ciągły lęk, który kołacze się wciąż we mnie, który mnie dręczy, który zrywa mnie po nocach, każe nadsłuchiwać, w ciemnościach wyglądać, nie wierzy c