Wszystkie moje niewypowiedziane słowa przybierają realną postać, spadają na podłogę i próbują się podnieść. Akapit za akapitem, stają murem wokół mnie, zagradzając mi drogę. Wyrównują marginesy, dopasowując się do siebie, łączą się i splatają, nie zostawiając miejsca na ucieczkę. A wszystkie odstępy między wyrazami wracają do moich otwartych ust, przeciskają się przez gardło i wypełniają mi pierś taką pustką, że mogłabym wzbić się w powietrze.
Wszystkie moje niewypowiedziane słowa przybierają realną postać, spadają na podłogę i próbują się podnieść. Akapit za akapitem, stają murem wokół mnie, zagradzając mi drogę. Wyrównują marginesy, dopasowując się do siebie, łączą się i splatają, nie zostawiając miejsca na ucieczkę. A wszystkie odstępy między wyrazami wracają do moich otwartych ust, przeciskają się przez gardło i wypełniają mi pierś taką pustką, że mogłabym wzbić się w powietrze.