Na niewielkim piaszczystym boisku Trzecia Drużyna Ogniowa grała w rękonogę z Drugą Nawigacyjną. Zasady były proste: każdy z matrosów mógł przy przebijaniu piłki za siatkę dotknąć jej byle czym i ile chciał razy, a jak już dotknął i podał, szybko gnał pod siatką na drugą stronę, by któregoś z drużyny przeciwnej zdzielić kułakiem w twarz albo łokciem pod żebro. Dobry sport, jak mawiał obywatel generał Izwiestnyj, to taki, w którym jak w życiu: nie ma żadnych reguł, a kto gapa - ten dostaje znienacka po ryju.
Na niewielkim piaszczystym boisku Trzecia Drużyna Ogniowa grała w rękonogę z Drugą Nawigacyjną. Zasady były proste: każdy z matrosów mógł przy przebijaniu piłki za siatkę dotknąć jej byle czym i ile chciał razy, a jak już dotknął i podał, szybko gnał pod siatką na drugą stronę, by któregoś z drużyny przeciwnej zdzielić kułakiem w twarz albo łokciem pod żebro. Dobry sport, jak mawiał obywatel generał Izwiestnyj, to taki, w którym jak w życiu: nie ma żadnych reguł, a kto gapa - ten dostaje znienacka po ryju.