Mdłości przelewały się we mnie gigantyczną falą. Po każdym ataku opadałam, mokra jak liść deszczu, roztrzęsiona jak osika, ale po chwili fala wracała, białe kaflowe ściany mojej sali tortur zbliżały się i ścieśniały, grożąc zmiażdżeniem mnie.
Mdłości przelewały się we mnie gigantyczną falą. Po każdym ataku opadałam, mokra jak liść deszczu, roztrzęsiona jak osika, ale po chwili fala wracała, białe kaflowe ściany mojej sali tortur zbliżały się i ścieśniały, grożąc zmiażdżeniem mnie.