Szczyt gruszy, wyrastającej spośród żyta, był namaszczony słońcem, niby złotymi olejami. Na rowie pachniały słodko przytulie, w zbożu rozlegał się niekiedy przelotny szept, gdy kłosy poruszały się trącone westchnieniem powietrza. Ciepły blask przedwieczornej godziny, cisza i woń roślinności oszołomiły Agnieszkę do tego stopnia, że poczuła znikanie i rozpraszanie się samej siebie. Przenikała ją pewność, że cokolwiek wybierze, nie uniknie błędów, ale nie zminie się też z jakąś kruszyną prawdy. A prócz prawdy i błędu znajdzie jesz
Szczyt gruszy, wyrastającej spośród żyta, był namaszczony słońcem, niby złotymi olejami. Na rowie pachniały słodko przytulie, w zbożu rozlegał się niekiedy przelotny szept, gdy kłosy poruszały się trącone westchnieniem powietrza. Ciepły blask przedwieczornej godziny, cisza i woń roślinności oszołomiły Agnieszkę do tego stopnia, że poczuła znikanie i rozpraszanie się samej siebie. Przenikała ją pewność, że cokolwiek wybierze, nie uniknie błędów, ale nie zminie się też z jakąś kruszyną prawdy. A prócz prawdy i błędu znajdzie jesz