Jakie to dziwne. W głębi duszy każdy lęka się o siebie i bliskich. A mimo to prowadzimy rozmowy, jemy i pijemy. Jakoś udaje się nam funkcjonować. Nasz lęk jest głęboki i realny. Jak to możliwe, że udaje nam się od niego bodaj na moment oderwać? Jeździmy samochodem, prowadzimy lekcje. Jak to możliwe, że nikt nie widzi jak okropnie przerażeni byliśmy wczoraj, dziś rano? Czyżby przy ogólnej tego świadomości każdy ukrywał to przed drugim?
Jakie to dziwne. W głębi duszy każdy lęka się o siebie i bliskich. A mimo to prowadzimy rozmowy, jemy i pijemy. Jakoś udaje się nam funkcjonować. Nasz lęk jest głęboki i realny. Jak to możliwe, że udaje nam się od niego bodaj na moment oderwać? Jeździmy samochodem, prowadzimy lekcje. Jak to możliwe, że nikt nie widzi jak okropnie przerażeni byliśmy wczoraj, dziś rano? Czyżby przy ogólnej tego świadomości każdy ukrywał to przed drugim?