Żałoba miała swój szczególny zapach. Pachniała wilgotną, niewietrzoną salką w kościele i kiepską herbatą w torebkach. Posiłkami gotowanymi dla jednej osoby i zwietrzałymi papierosami, które pali się, kuląc się przed zimnem. Ułożonymi włosami i spryskanymi pachami, drobnymi praktycznymi zwycięstwami nad otchłanią rozpaczy.
Żałoba miała swój szczególny zapach. Pachniała wilgotną, niewietrzoną salką w kościele i kiepską herbatą w torebkach. Posiłkami gotowanymi dla jednej osoby i zwietrzałymi papierosami, które pali się, kuląc się przed zimnem. Ułożonymi włosami i spryskanymi pachami, drobnymi praktycznymi zwycięstwami nad otchłanią rozpaczy.