Esesman, któremu "Kiwe" zdawał raport, wysunął się o kilka kroków naprzód i zaczął do nas przemawiać. Mówił do nas tak, jakby nas nie widział. W powietrze. Myśmy dla niego nie istnieli. Nie miał do nas żadnego stosunku. Dla niego byliśmy niczym, a może widział w nas żywe trupy".
Esesman, któremu "Kiwe" zdawał raport, wysunął się o kilka kroków naprzód i zaczął do nas przemawiać. Mówił do nas tak, jakby nas nie widział. W powietrze. Myśmy dla niego nie istnieli. Nie miał do nas żadnego stosunku. Dla niego byliśmy niczym, a może widział w nas żywe trupy".