Teraz u niej się zjawił i nową kosę nie wiedzieć po co przytaszczył. Stoi, jakby mu żaru na ogon nasypali - i strząsnąć ochota, i naśmiecić nie chciałoby się.
Gdy nad przełęcz nadciąga zima, najpierw wyjmuje z rękawa swoje zabawki. Weźmie szorstką nić, powiesi ją na świerkowej gałęzi, zapali świeczki. Podziwiaj i smakuj te straszne dni, zanurz się bezwładnie w krainę trójgłowych węży i żar-ptaków, błotników i błotnic, szarych wilków i strzyg. Oby ci tylko starczyło powietrza w płucach, żeby wypłynąć.
Myślałam, że pochowałam wojnę tam, w górach. Ale jeśli choć raz zajrzałeś jej w oczy, już cię nie opuści. Będzie powracać do ciebie lepkimi wspomnieniami, niepokojącymi wizjami, napadami niekontrolowanego strachu, łzami bez powodu...
I niech tak będzie jeszcze długo, i niech tak będzie zawsze, a noc niech swą magiczną mocą strzeże jej szczęścia, żonglując swoimi zimnymi dłońmi trzema jabłkami, które później, jak to było przewidziane w marańskich legendach, spadną z nieba na ziemię - jedno dla tego kto widział, drugie dla tego, kto opowiadał, a trzecie dla tego, kto słuchał i wierzył w dobro.
- Masz zamiar starzeć się w samotności?- Jaka różnica, w samotności czy nie? I tak się starzejesz.
Ludzka pamięć jest wybiórcza. Obrazisz się niby śmiertelnie, ale zaraz zapomnisz o tym, że matka niemiłosiernie obiła cię kijem do ubijania wełny za to, że wziąłeś z szopy sąsiada stare koło. (...) Matce wybaczyłeś i zapomniałeś krzywdę, a sąsiadowi Unanowi - wielkiemu chłopu z włochatymi brwiami i końską szczęką - nigdy nie zapomnisz i nie wybaczysz.
Jedynym wytchnieniem w jej beznadziejnej egzystencji stało się czytanie. Przez pierwsze lata, gdy biblioteka stała całkiem pusta, oddawała się swojemu ulubionemu zajęciu przez cały dzień roboczy, bez przerwy.
Teraz u niej się zjawił i nową kosę nie wiedzieć po co przytaszczył. Stoi, jakby mu żaru na ogon nasypali - i strząsnąć ochota, i naśmiecić nie chciałoby się.
Książka: Z nieba spadły trzy jabłka