Po pracy chronię się w prozie jak na zbawczej wyspie. Przez cały dzień siedzę w zgiełku, ale wieczorem przeprawiam się na wyspę, i kiedy czytam pierwsze zdania, to za każdym razem wydaje mi się, że wypływam łodzią daleko na wodę. Jedynie dzięki tym cowieczornym lekturom jestem jeszcze jako tako przytomny.
Po pracy chronię się w prozie jak na zbawczej wyspie. Przez cały dzień siedzę w zgiełku, ale wieczorem przeprawiam się na wyspę, i kiedy czytam pierwsze zdania, to za każdym razem wydaje mi się, że wypływam łodzią daleko na wodę. Jedynie dzięki tym cowieczornym lekturom jestem jeszcze jako tako przytomny.