Wyjścia rodziców z domu są tak wyczerpujące, że gdy wreszcie ich kroki pochłania czeluść klatki schodowej, Kasia z ulgą oddycha nagłą ciszą. Kiedyś tak nie było. Wolała ich głośne rozmowy. Wstyd powiedzieć, nawet kłótnie. Lubiła je bardziej niż ten nieruchomiejący przedimprezowy nieład. Odrzucone przez mamę buty, wtulone w dywan salonu, taty zaplamiona koszula, która nie załapała się na wyjście, buteleczka perfum, zbyt duża, by w maminej torebce opuścić dom. Kasia czuła się wówczas jak te perfumy i niechciane buty. A nawet ja
Wyjścia rodziców z domu są tak wyczerpujące, że gdy wreszcie ich kroki pochłania czeluść klatki schodowej, Kasia z ulgą oddycha nagłą ciszą. Kiedyś tak nie było. Wolała ich głośne rozmowy. Wstyd powiedzieć, nawet kłótnie. Lubiła je bardziej niż ten nieruchomiejący przedimprezowy nieład. Odrzucone przez mamę buty, wtulone w dywan salonu, taty zaplamiona koszula, która nie załapała się na wyjście, buteleczka perfum, zbyt duża, by w maminej torebce opuścić dom. Kasia czuła się wówczas jak te perfumy i niechciane buty. A nawet ja