Codziennie o szóstej rano płynę promem przez Tag do Lizbony i obserwuję ludzi. O poranku na pokładzie jest bardzo cicho, wszyscy jeszcze senni, rozespani i mało przytomni. Biały siedzi koło czarnego, czarny koło Araba, Arab koło białego. Czasem przez pomyłkę czyjeś dziecko przytuli się do ramienia nie swojej matki lub komuś głowa opadnie we śnie na ramię sąsiada. Taki obrazek trwa za każdym razem dziesięć minut. Wtedy mam wrażenie, że rzeczywiście jesteśmy jednością, zjednoczony portugalski naród. Ten prawdziwy, który ciężko p
Codziennie o szóstej rano płynę promem przez Tag do Lizbony i obserwuję ludzi. O poranku na pokładzie jest bardzo cicho, wszyscy jeszcze senni, rozespani i mało przytomni. Biały siedzi koło czarnego, czarny koło Araba, Arab koło białego. Czasem przez pomyłkę czyjeś dziecko przytuli się do ramienia nie swojej matki lub komuś głowa opadnie we śnie na ramię sąsiada. Taki obrazek trwa za każdym razem dziesięć minut. Wtedy mam wrażenie, że rzeczywiście jesteśmy jednością, zjednoczony portugalski naród. Ten prawdziwy, który ciężko p