... Wtedy to poczuła. Prawdziwego ducha tego miejsca, ducha ludzi. Spokój. Blask złota i ciepło tekowego drewna. Dym kadzideł i blaknące światło słońca, które chyliło się coraz niżej, powoli zachodząc za pas zieleni w dalekim końcu kompleksu. Jego czerwony snop nadawał pagodzie łagodny bursztynowy połysk, przez co wydawała się jeszcze pyszniejsza niż zwykle. Ciemność powoli otuliła ich swym kocem i złota stupa, teraz w powodzi sztucznego światła, odcinała się na tle nieba poznaczonego punkcikami gwiazd i sierpem księżyca.
... Wtedy to poczuła. Prawdziwego ducha tego miejsca, ducha ludzi. Spokój. Blask złota i ciepło tekowego drewna. Dym kadzideł i blaknące światło słońca, które chyliło się coraz niżej, powoli zachodząc za pas zieleni w dalekim końcu kompleksu. Jego czerwony snop nadawał pagodzie łagodny bursztynowy połysk, przez co wydawała się jeszcze pyszniejsza niż zwykle. Ciemność powoli otuliła ich swym kocem i złota stupa, teraz w powodzi sztucznego światła, odcinała się na tle nieba poznaczonego punkcikami gwiazd i sierpem księżyca.