(...) O ileż życie byłoby bardziej optymistyczne, gdybyśmy je zaczynali jako pomarszczone staruchy, by z każdym upływającym rokiem młodnieć, nabierać wigoru i pięknieć, żyjąc w dającym poczucie bezpieczeństwa przekonaniu, że pod koniec ktoś z radością będzie się z nami bawił, zmieniał nam pieluchy i zabierał nas na spacery w wózku, póki nie staniemy się jajem (...).
(...) O ileż życie byłoby bardziej optymistyczne, gdybyśmy je zaczynali jako pomarszczone staruchy, by z każdym upływającym rokiem młodnieć, nabierać wigoru i pięknieć, żyjąc w dającym poczucie bezpieczeństwa przekonaniu, że pod koniec ktoś z radością będzie się z nami bawił, zmieniał nam pieluchy i zabierał nas na spacery w wózku, póki nie staniemy się jajem (...).