Na stole ląduje nalewka własnej roboty. Smakuje ziołami, jest mętna, mocna i trochę zbyt miętowa. Pijemy, palimy. Rozkręcają się. O tym, że teraz to już nie jest to. Nie ma żoł-nierzy, nie ma parku, a pedały bawią się w nowoczesnym i eleganckim barze, w którym jest modnym bywać każdemu, pełno tam dziennikarzy i elitki. Ale to nie są już pedały, tylko geje. Solarium, techno, fiu - bździu. I nikt tam nie ma już poczucia ani brudu, ani występku. Wszystko w ramach zabawy. A kiedyś... Kiedyś stało się na ulicy, pod szaletem i od ra
Na stole ląduje nalewka własnej roboty. Smakuje ziołami, jest mętna, mocna i trochę zbyt miętowa. Pijemy, palimy. Rozkręcają się. O tym, że teraz to już nie jest to. Nie ma żoł-nierzy, nie ma parku, a pedały bawią się w nowoczesnym i eleganckim barze, w którym jest modnym bywać każdemu, pełno tam dziennikarzy i elitki. Ale to nie są już pedały, tylko geje. Solarium, techno, fiu - bździu. I nikt tam nie ma już poczucia ani brudu, ani występku. Wszystko w ramach zabawy. A kiedyś... Kiedyś stało się na ulicy, pod szaletem i od ra