(...) Miłobrzeski, ilekroć znalazł się na prowincji, czuł się trochę jak w kraju ludzi dzikich; nie wiedział dobrze, o co tym ludziom chodzi. Mieszkańcy tego kraju byli na pewno śmieszni. Śmieszni - ale i groźni jednocześnie. Groźni, bo mieli jakieś swoje sprawy, których Miłobrzeski nie rozumiał. Biegli, śpieszyli się dokądś - dokąd tak biegli, kiedy za ich domami rozciągały się ogrody, a dalej szczere pola? Zachowywali się trochę jak mrówki s spotkawszy się, dotykali się czułkami, głaskali się i przekazywali sobie jakieś wia
(...) Miłobrzeski, ilekroć znalazł się na prowincji, czuł się trochę jak w kraju ludzi dzikich; nie wiedział dobrze, o co tym ludziom chodzi. Mieszkańcy tego kraju byli na pewno śmieszni. Śmieszni - ale i groźni jednocześnie. Groźni, bo mieli jakieś swoje sprawy, których Miłobrzeski nie rozumiał. Biegli, śpieszyli się dokądś - dokąd tak biegli, kiedy za ich domami rozciągały się ogrody, a dalej szczere pola? Zachowywali się trochę jak mrówki s spotkawszy się, dotykali się czułkami, głaskali się i przekazywali sobie jakieś wia