Następnie usłyszeliśmy wiatr, który jakby do wtóru rozkołysał się w zagajniku jodłowym, sprawiając, że czaszki bielejące na drzewach zaczęły grzechotać. Z zawodzeniem wiatru mieszał się także szczęk motyk i klekot wyschniętych dłoni na ścianie stodoły. Był to dźwięk drewna, dźwięk kościany, jakby z teatru marionetek w państwie śmierci. Wiatr przypędził jednocześnie żrący, ciężki i słodkawy powiew zgnilizny, który poraził nas aż do szpiku kości. Czuliśmy, jak w naszym wnętrzu melodia życia schodzi w najniższe, najciemniejsze rejest
Następnie usłyszeliśmy wiatr, który jakby do wtóru rozkołysał się w zagajniku jodłowym, sprawiając, że czaszki bielejące na drzewach zaczęły grzechotać. Z zawodzeniem wiatru mieszał się także szczęk motyk i klekot wyschniętych dłoni na ścianie stodoły. Był to dźwięk drewna, dźwięk kościany, jakby z teatru marionetek w państwie śmierci. Wiatr przypędził jednocześnie żrący, ciężki i słodkawy powiew zgnilizny, który poraził nas aż do szpiku kości. Czuliśmy, jak w naszym wnętrzu melodia życia schodzi w najniższe, najciemniejsze rejest